fbpx

Życie, jest jak wędrówka po górach

 

 

Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!

 

Taka myśl towarzyszyła mi od pewnego czasu. Zmienić otoczenie, zresetować głowę, przewentylować płuca i dotlenić serce, podczas intensywnego ruchu na świeżym powietrzu. Bieszczady stanowiły dla mnie wyzwanie, bo słyszałem dużo pochlebnych opinii „bieszczadomaniaków”, a sam tam jeszcze nie byłem (trochę mi było tego wstyd ). Pojęcie ‘Bieszczadomaniacy” pojawiło się nieprzypadkowo, bo zapisałem się do grupy na facebooku, o takiej nazwie i ta grupa, stała się źródłem wielu, cennych informacji i inspiracji.
Czego więcej oczekiwałem ? – pięknych widoków i duchowych przeżyć w kontakcie z czystą naturą.

 

Jak chcesz zdobyć szczyt to będziesz miał(a) pod górę

 

Wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione. Do tego, przebycie po górach prawie 20 km., w piękną, słoneczną pogodę, przyniosło mi wiele głębszych refleksji.
Jeżeli chcesz zdobyć szczyt, mieć satysfakcje i piękne widoki, to musisz podjąć wysiłek wspinania się pod górę. To tak, jak w życiu – to co cenne, wartościowe i przynoszące długotrwałą satysfakcję, zdobywa się z trudem.  „No pain, no gain” jak mówi angielskie przysłowie – czyli bez ćwiczeń, nie ma efektów, “bez pracy nie ma kołaczy”.

 

Na górę nie można wskoczyć ani wjechać windą

 

Te 20 km., trzeba było pokonać krok po kroku, ze stałym wysiłkiem. Pierwszy etap, gdy szedłem jednolitą, szeroką drogą po górę, był dość nużący, żeby nie powiedzieć nudny. Pierwsza nagroda w postaci widoków, pojawiła się po dłuższym czasie. Odniesienie do realizacji życiowych celów i planów nasuwa się mocno – krok po kroku na drodze do celu, inwestując energię i pokonując znużenie. Zdobycie upragnionego szczytu, czy pokonanie trasy, wymaga systematycznego zaangażowania energii i radzenia sobie ze zmęczeniem.

 

Kluczem do sukcesu jest wytrwałość i regularność.

 

Jak chcesz zdobyć upragniony szczyt, czy przejść zaplanowaną trasę, to nastaw się na długie, miarowe działanie. Słomiany zapał to za mało. Ekscytacja pięknymi zdjęciami i opowieściami nie wystarczy. Sama/sam  musisz zainwestować długotrwały wysiłek i nie odpuszczać również w chwilach, kiedy trochę ci się nie chce.  Ważne też, żeby dobrać sobie właściwe, indywidualne  tempo, oraz od czasu do czasu odpoczywać i regenerować siły. Nie za wolno, bo stracisz zapał i nie za szybko, żeby nie roztrwonić sił. Miarowo i systematycznie, z poszanowaniem potrzeb organizmu, wyprzedzając momenty drastycznego spadku energii.

 

Jak jesteś na dobrym szlaku, to nie przeszkodzi ci, że czasem cel zniknie ci z oczu

 

Pewność, że idziesz we właściwym kierunku daje spokój również wtedy, gdy cel nie jest widoczny. Na szlaku często tracisz cel z oczu, wspinasz się widząc tylko kilka metrów naprzód. Pewność, że to właściwa droga dodaje sił. Dobrze oznakowane szlaki bieszczadzkie, dają spokój, że idziesz we właściwym kierunku i potrzebujesz koncentrować się tylko na  następnych krokach do wykonania.

 

 

 

Rzeczywistość na pewno zweryfikuje Twoje plany – bądź na to otwarta/otwarty

 

Pomimo wcześniejszych różnych planów, wybór tej trasy zapadł w ostatniej chwili.  W zasadzie zdecydowała pogoda. To co się dalej działo – spotkanie sympatycznych “lubelaków”, którzy przekazali mi dużo cennych informacji, spotkanie wielu innych, życzliwych osób, znakomite warunki pogodowe (wbrew prognozom) – to wszystko pojawiało się spontanicznie. Tak, jak na co dzień – to co się wydarzyło było inne, niż to co sobie wyobrażałem.  Otwartość na to, czego nie znamy, a co się wydarzy, to warunek pozytywnego przyjmowania niespodzianek i cieszenia się chwilą.

 

Tam gdzie jest trudno, nie patrz na szczyt, tylko koncentruj się na kolejnym kroku

 

Chwilami, gdy w nogach czułem już dużo kilometrów, patrzenie na widoczny w oddali cel (kolejny szczyt) przynosiło trochę zwątpienia. W takiej sytuacji, lepiej jest skoncentrować się na kolejnym kroku, kolejnym wzniesieniu, czy kolejnym schodku (przy wejściu/zejściu – na Tarnicy jest ich kilkaset). Jak to się mówi – aby zjeść słonia, trzeba to zrobić po kawałku.
To się w górach sprawdza – kawałek po kawałku, krok za krokiem.

 

 

 

Kontakt z naturą, to naturalne źródło energii

 

Poczułem, że magia Bieszczad, bierze się między innymi z możliwości podziwiana świata ze szczytów gór. Bieszczadzkie wierchy, połoniny i berda są łagodne i rozciągają się na długich, nawet kilku-kilometrowych  odcinkach. Nagrodą, za to, ze tam wejdziesz, jest możliwość podróżowania po szczytach i podziwiana krajobrazów dookoła. Prawdziwa magia i wspaniała nagroda za trudy wspinania. Przy pięknej pogodzie, czułem się chwilami zdezorientowany, gdzie powinienem patrzeć?  Fascynujące widoki rozciągały się po wszystkich stronach.

Było to, czego szukałem – przeżycie obcowania z pięknem natury i jej energią. Darami spływającymi wprost z nieba – bez barier, pośredników i bez ściemy. Naturalne, niezafałszowane piękno i prostota.

 

 

 

Świat jest piękniejszy tam gdzie ludzi są życzliwsi

 

Bardzo miłym zaskoczeniem był dla mnie wszechobecny zwyczaj witania się na trasie. Wielokrotnie słyszane „dzień dobry”, „cześć”, „serwus” informowało o otwartości, przyjaznym nastawieniu i pozytywnym nastroju. Dzięki temu, świat w rozświetlonych słońcem górach był jeszcze bardziej świetlisty, przyjazny i serdeczny. Wszystko to rekompensowało fakt, że nogi i tętno serca przypominały, iż wymagania są cały czas wysokie.

 

 

 

Świetlisty i przyjazny świat!
Takiego świetlistego świata życzę Tobie, jak najczęściej 😊

 

Hasło: „rzuć wszystko i jedź w Bieszczady” u mnie się sprawdziło. Wybieram się ponownie!

Jeżeli Cię trochę zainspirowałem, to może następnym razem spotkamy się tam, na szlaku?

 

Pozdrawiam ciepło
Andrzej Cieplak

 

PS  Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i pochodzą z opisanej wyprawy.

Jak zwiększyć „pewność siebie” i poczucie „własnej wartości”?

W obawie przed lękiem szukamy autorytetów

Lęk uderza tam, gdzie wyczuwa słabość, a unika autorytetów. W czasach kryzysu, odruchowo szukamy wsparcia u osób, które prezentują opanowanie, profesjonalizm i wewnętrzną siłę. Traktujemy je, jako autorytety – budzą nasze zaufanie.
A jak z Twoim autorytetem? Czy ważna jest dla Ciebie Twoja reputacja? Czy ważne jest, jak Cię odbierają ludzie w otoczeniu oraz czy darzą Cię autorytetem i szacunkiem? Czy czują, że możesz dawać im wsparcie?
Oczywiście, nie mam tu na myśli wszystkich ludzi, z którymi się kontaktujesz. Co więcej, jestem daleki od skrajności, a nawet przekonuje mnie że:

„jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził”

„o Twojej wartości świadczy nie tylko to, jakich masz przyjaciół, ale również to, kto jest Twoim wrogiem”.

Uważam, że dla większości z nas, bardzo istotne jest posiadanie autorytetu.  Dlatego też, warto sprawdzić, czy nie podważasz regularnie swojego autorytetu u najważniejszej dla Ciebie osoby?

Krótki test z budowania swojego autorytetu

Wyobraź sobie (nie musi to być prawda), że masz problem z niezbyt zdrowym odżywianiem. Jesz niezdrowo, nieregularnie, w pośpiechu i często byle co.
Które z poniższych zdań mówisz sam(a) do siebie? Jakich argumentów używasz w myślach?:

A. Po co Ci jeszcze to? Nie myśl, nie rozmawiaj, unikaj tego tematu – masz tyle innych spraw.

B. Pewnie tak jest, ale ja już tak mam. Nie miała(e)m wpływu na to jaka(i) się urodziła(e)m. Inni mają po prostu lepiej, ja nic z tym nie mogę zrobić.

C. Wiem o tym, ale mam teraz na głowie pilniejsze tematy, a to może jeszcze poczekać.  Kiedyś, jak znajdę czas, to się tym może zajmę.

D. No i tak jest ten świat poukładany, niektórzy ludzie mogą sobie pozwolić na takie luksusy, ale większość (tak jak ja) nie ma wyboru.

E. Mam tyle różnych, ważnych spraw, a ze zdrowiem jakoś daję radę. Jak sobie poukładam inne, to pomyślę i o tym.

F. Zgoda – mówi się, że zdrowie jest najważniejsze, ale wszystkiego na raz nie da się zrobić!

Harmonia spójności czy dysonans rozbieżności?

Czy nie dokucza ci „smartfica”?

„Smartfica” – tak niektórzy określają uzależnienie od smartfonów. Wiele osób wie o szkodliwości nadużywania smartfonów. Szkodliwości zdrowotnej ale tez społecznej. Tymczasem podczas spotkania, a jeszcze gorzej wspólnego posiłku – smartfon leży na stole obok nas, zajmując honorowe, eksponowane miejsce. Daje to wyraźny znak, że nie jest to czas poświęcenia pełnej uwagi naszemu rozmówcy, czy współbiesiadnikom.

Kto z was pamięta czasy telefonów stacjonarnych, na ogół umieszczonych w przedpokoju, a w firmach w sekretariacie? To tak, jakbyśmy w tamtych czasach przyjmowali gościa w przedpokoju albo sekretariacie i poinformowali „porozmawiamy tutaj, bo muszę być gotowy gdyby w międzyczasie zadzwonił ważny telefon”.

Jeżeli wyobraziła(e)ś sobie takie spotkanie, na którym byłbyś gościem, to być może poczułaś(eś) niemiłą emocję – ściśnięcie w podbrzuszu, albo gardle, może napięcie, mdłość albo złość – sygnał, że coś tu jest nie tak, jak powinno być. Takie napięcie, to naturalny objaw braku spójności tego co się dzieje. 

Brak spójności czujemy w kościach!

Jak działa na Ciebie:

  • Rozmowa, ze znajomym, który w superlatywach wypowiada się o wielkim znaczeniu rodziny i utrzymywaniu stałych, ciepłych relacji. Tymczasem jest po rozstaniu z kolejną partnerem/partnerką,  skonfliktowana(y) ze swoimi najbliższymi, może dziećmi lub rodzicami. 
  • Szef, który namawiają do ograniczenia wydatków w firmie, a sam zwiększa swoje, indywidualne koszty?  (podobnie jak ministrowie, którzy nawołują do zaciśnięcia pasa, a sami przyznają sobie wysokie nagrody)
  • Lekarz, który namawia Cię do zdrowego stylu życia, a sam pracuje w 5-ciu miejscach, na 48 godzinnych dyżurach i napędza się kawą i papierosami?
  • Widok polityków, którzy zakazują zgromadzeń i w tym samym czasie gromadzą się tłumnie na politycznej uroczystości?

Nawet jeżeli potrafimy znaleźć racjonalną wymówkę i usprawiedliwienie dla takich sytuacji, to nasze ciało/emocje mówią NIE. Informują nas, że tu coś nie jest w porządku.

Czy twoje nogi podążają za twoim językiem?

Jedną z zasad, którą bardzo cenię jest „walk the talk”. Postępuj tak jak mówisz – rób to co głosisz. Nie chodzi tu tylko o uczciwość czy brak hipokryzji. Taka zgodność tego, co myślimy, czujemy i mówimy i jest dla mnie jak psychiczny kręgosłup człowieka.

Podobnie podchodzę do zdobywanej wiedzy. Sednem tego zdobywania jest zastosowanie w praktyce. To z kolei wymaga procesu wdrażania. Procesu, który zaczyna się od refleksji – pomysłu co warto zastosować. Potem pierwsza próba wdrożenia (najczęściej mocno niedoskonała). Potem kolejne próby i korekty, które doprowadzą do umiejętności praktycznego stosowania pomysłu. Jako kolejny krok często trzeba wymienić stare nawyki na nowe aby nie wracać automatycznie do starych zachowań.

Przysłowie Arabskie mówi „uczyć się nie działając, to jak orać ziemię nie sądząc niczego”

  Moim przykładowym, skutecznym wdrożeniem takiej zmiany jest zastąpienie nawyku picia różnych napojów w tym głównie zimnej, gazowanej wody. Zmieniłem to na regularne picie letniej niegazowanej wody z dodatkiem cytryny. Zmiana dosyć prosta, ale dla zdrowia ważna. Początkowo wymagało to dużej energii, powstrzymywania się przed starym nawykiem i pamiętaniu o nowym. Po kilku miesiącach, było już znacznie łatwiej, a po kliku latach z przyjemnością zaczynam dzień  od półlitrowej szklanki cieplej wody z cytryną. Stanowi to teraz rytuał, przyjemność. Zgodność myśli, wartości i działania odczuwam jako realizację naturalnej potrzebę organizmu.

Jak sprawić, aby „wiedza weszła w mięśnie”?

Jest takie obrazowe powiedzenie „wiedza to tylko hałas, dopóki nie wejdzie w mięśnie”.

Ta wiedza w mięśniach, to właśnie wprowadzenie tego, co uważamy za słuszne w stały nawyk. Jeżeli to co robimy będzie zgodne z naszym przekonaniami i wartościami, to będzie działać w sposób naturalny.

A co się dzieje, gdy tej zgodności nie ma i czujemy dysonans? Napięcia/zgrzyty w naszej psychice mają swoje odzwierciedlenie w napięciach w ciele. Jeżeli twoje myśli, emocje czy intuicja mówią ci, że coś tu nie gra, to twoje ciało też to wie i doznaje negatywnych odczuć. Jak wiemy, stresy zamieniają się w fizyczne, negatywne reakcje w ciele – wrzody żołądka, choroby jelit, problemy z sercem, nowotwory.

Tutaj przypomina mi się scena z filmu „ Manhattanu” Woody Allena: „Ja nie wpadam w gniew, ok? Mam skłonność do internalizowania… Zamiast gniewu hoduję sobie guz.”

  Mam takie przekonanie, poparte wieloma sytuacjami ludzi, których znam lub znałem (niektórzy już odeszli). Utrzymywanie swojej osoby w długotrwałym dysonansie i sprzeczności tego, co czujemy i tego co robimy, ma destrukcyjny charakter. Ludzie, którzy sobie to fundują (w tym rodzice, szefowie, politycy) wypalają się wewnętrznie i jak filmowy Woody Allen hodują sobie guza, lub inną niespodziankę. W kontakcie z nimi nie widać naturalności, spontaniczności i radości życia. Ciągłe tworzenie pozorów i teorii wypełniającej tą wyrwę, jest bardzo męczące.

Jak uzyskać więcej spójności?

Co możemy zrobić, gdy czujemy, że żyjemy w sprzeczności. W dysharmonii tego co myślimy bądź czujemy z tym co robimy? Zakładając, że jednak chcemy to zmienić i być w harmonii, potrzebujemy najpierw znaleźć źródło tego zgrzytu.

  • To może być niesłużące nam przekonanie.
  • To może być wyrobiony, czasem nieświadomy nawyk.
  • To mogą być silne emocje, które powodują, że pomimo tego, że mamy racjonalną wiedzę o szkodliwości jakiegoś zachowania, to jednak po raz kolejny je powtarzamy.
  • To może być wartość, którą sobie uświadomiliśmy, a której przeczą nasze nawyki.

Aby dostrzec to źródło i odnaleźć przyczynę, trzeba spojrzeć na siebie inaczej – doświadczyć czegoś nowego. Zmienić perspektywę, zrobić coś odwrotnie, zmienić otoczenie, porozmawiać z kimś mającym inne poglądy. Można porozmawiać z kimś inspirującym, albo skorzystać ze spotkania z doświadczonym mentorem czy coachem.

Gdy już uświadomimy sobie źródło dysonansu, to trzeba odwagi i energii aby dokonać zmiany. Zmienić przekonanie, nawyk, sytuację wzbudzającą emocje, zachowania sprzeczne z naszymi wartościami. Bez tego, ten dysonans będzie złą energią, która wierci dziurę w naszej psychice i naszym ciele.

Odwaga ponad wygodę i działanie ponad gadanie

Spójność przejawia się w tym, że się przedkłada odwagę nad wygodę, wybiera się to, co słuszne, ponad to, co zabawne, szybkie i łatwe, wartości wciela się zaś w życie, zamiast tylko o ich mówić. (Brene Brown)

 Oby nam nie brakło odwagi i energii do bycia spójnymi. 

Jak zatrzymać młodość❓

 

Twój los zależy od Twoich nawyków – Brian Tracy

 

Młodość to nie jest Twój PESEL tylko stan psychiki i organizmu

Czy można zatrzymać młodość pomimo wieku i upływu lat?

Z moich doświadczeń (63 lata) wynika , że w znacznym stopniu TAK.  Znam wielu ludzi (w tym rówieśników, których znam od ponad 40 lat), którzy pomimo dojrzałego wieku 60+,70+, a nawet 80+, mają dobre zdrowie, tryskają energią i radością życia. Jednocześnie znam wielu, którzy mając 40 lat wyglądają na 10-20 lat starszych. To co od nich na ogół usłyszysz, to narzekanie na złe zdrowie i ciężkie życie, które ich dobija. Tych drugich niestety spotykam częściej, a niektórych (w tym również rówieśników)  już nie spotykam bo, zakończyli swoja ziemską podróż.

 

Doświadczenie, to nie to co przeżyłaś(eś), ale to jakie z tego wyciągnęłaś(eś) wnioski.

Przyglądam się tym przypadkom i staram się wyciągać wnioski oraz weryfikować je czytając na ten temat i rozmawiając z ludźmi  o różnych poglądach i życiorysach. Dzięki wykowanemu od blisko 10 lat zawodowi mentora i coacha, mam możliwość blisko przyjrzeć się temu, jak funkcjonują ludzie – co sprzyja ich radości i satysfakcji z życia, a co ją zabiera.

To przyglądanie się, przyniosło u mnie zmianę jednego z najsilniejszych moich przekonań. Jako młodzieniec, student matematyki, a potem przedsiębiorca, ze 100% przekonaniem twierdziłem, że światem rządzi racjonalny rozum. Zmiana tego przekonania była długim i czasami bolesnym procesem. Doprowadziłę mnie do stwierdzenia, że „światem żądzą emocje”.  Inne ważne przesłanie zwarte w mojej 1-szej książce, to motto „rozum jest dobrym sługa, ale złym panem”.

Oba te ważne, a dla mnie wręcz transformujące wnioski, wyciągnąłem ze swoich osobistych doświadczeń. Oba mają olbrzymi wpływ na zmiany jakich dokonałem i sposób w jaki obecnie funkcjonuję.

Gdyby ktoś powiedział mi w czasach młodzieńczo-matematycznych, że kiedyś będę wyznawał takie poglądy, to chyba umarłbym ze śmiechu (na szczęście to się nie zdarzyło i ciągle żyję).

 

Starość to się Panu Bogu nie udała

Takie stwierdzenie słyszę niejednokrotnie wśród dojrzałych ludzi, w tym tych,  z mojego rocznika.

Pierwsza refleksja, jaka pojawia się w mojej głowie to pytanie, to „komu ona się nie udała?”. Nie udała się Panu Bogu, czy osobie, która to zdanie wypowiada. Najczęściej okazuje się, że ta osoba nie zrobiła zbyt wiele, aby ta starość była bardziej udana. Wręcz przeciwnie, najczęściej przez kilkadziesiąt lat eksploatowała swoje zdrowie w wyniszczający sposób:  papierosy, stres, przepracowanie, zła dieta, brak snu, brak ruchu i wiele innych sposobów na konsekwentne dewastowanie zdrowia.

Czy myślisz, że Pan Bóg (czy jak wolisz wszechświat, przeznaczenie, energia kosmosu) działa tak, aby utrzymać nas w zdrowiu wbrew naszej woli?  Nie wiem,  ale mając przekonanie, że dał nam wolną wolę i prawo wyboru wątpię aby wybierał za nas na siłę.

 

Czy o naszym życiu w pełni decydują geny?

Często słyszę, że przecież decydują nasze geny, a my ich sobie nie wybieramy.  To twierdzenie możemy zweryfikować wynikami wielu badań naukowych. Jedne z największych i najbardziej znanych to zakrojone na wielka skalę badania Marca Lalonde’a. Wskazały one, że wpływ genetyki na nasze zdrowie jest na poziomie 16%. Wpływ stylu życia  to z kolei 53%. Innym ważnym aspektem jest środowisko – 21%. Na oba te czynniki, styl życia i środowisko mamy ogromny wpływ, a to razem 74%.  

 

Twój najgorszy przeciwnik w zmianie

Jeżeli nie wszystko Ci się w Twoim życiu podoba i chcesz dokonać zmiany, to uważaj na swojego największego wroga. Ten wróg jest tym gorszy, że znajduje się zawsze bardzo blisko Ciebie. Blisko, najbliżej, – w Twojej własnej głowie. Współczesna nauka o mózgu, dowodzi jasno, że począwszy od pewnego wieku ok. 35 lat, nasze mózgi, są największymi przeciwnikami zmiany. Nasz mózg pracuje głównie na AUTOPILOCIE. On nie chce zmiany – chce, żeby było tak samo, bo to już zna. On pokieruje Cię tak, żeby zmiany nie było, albo była najmniejsza. BEZPIECZNE = to co znamy. Zmiana = NIEBEZPIECZEŃSTWO.  

Każdego dnia w Twojej głowie pojawia się ok. 60.000-70.000 myśli?  Z tego ok. 90% nieświadomych. To TWÓJ autopilot. On kieruje Twoim każdym dniem i zżyciem, Kieruje tak, aby jak najmniej się zmieniło. Nawyki i odziedziczone (najczęściej od rodziców) wzorce zachowań działają, bez względu na to czy prowadzą Cię do sukcesu czy porażki. Nawet jeżeli Ci systematycznie szkodzą, to Twój mózg, będzie chciał je utrzymać dla twojego bezpieczeństwa. To co znane = BEZPIECZNE.

Co zatem zrobić w sytuacji, gdy potrzebujesz wprowadzić zmianę – w zdrowiu, rodzinie, ważnych relacjach, efektywności zawodowej, finansach?

 

Aby wprowadzić realną zmianę musisz zmieniać się sama/sam

Jak to robić?

Systematycznie wyłączaj swojego autopilota. Rób rzeczy inaczej niż podpowiada Ci mózg i nawyki. Zmieniaj punkt widzenia, podważaj stare przekonania, wyłączaj schematy. Jest na to dużo sposobów, w tym wiele całkiem przyjemnych.

  • Szukaj, próbuj, eksperymentuj
  • Poznawaj nowych ludzi, nowe koncepcje, najnowszą wiedzę
  • Baw się, śmiej, raduj
  • Akceptuj Siebie w pełni oraz akceptuj to, że się ciągle zmieniasz. Cóż to jest 60+ czy 70+ lat dla młodej osoby? J
  • Równoważ myśli negatywne myślami pozytywnymi. Na jedną negatywną, znajdź co najmniej 5 pozytywnych, bo Twój mózg koncentruje się na zagrożeniach.
  • Zrób coś całkiem inaczej niż zwykle – począwszy od umycia zębów ręka inna niż zwykle
  • Pogadaj z ludźmi, którzy maja inne poglądy i sposoby działania. Nie musisz się z nimi zgadzać tylko je poznać.
  • Pogadaj z mentorem/coachem – umiejętność zmieniania perspektywy, to jego zawód

Pamietaj o powiedzeniu:

“Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić.” (Mark Twain)

 

Starość to znaczy stagnacja i brak zmiany – generuj zmianę

Stagnacja, znieruchomienie i brak zmiany dla umysłu, działa tak samo jak brak ruchu dla ciała. Powoduje stopniowe samoograniczanie organów i ich zanikanie. Organy nie używane, nie rozciągane, nie stymulowane – kurczą się, przestają działać i zanikają.

Co z tego jest ważniejsze?  Sprawność ciała, czy umysłu? Moim zdaniem jedno i drugie jest tak samo ważne. Ruch, uaktywnianie, pobudzanie, ożywianie, dynamika – są tak samo ważne dla ciała jak i umysłu. W rezultacie dla Ciebie jako spójnego systemu. Są lepsze niż jakiekolwiek lekarstwa i pozorne bezpieczeństwo wynikające z utrzymania status quo.  Nie jestem w tym poglądzie szczególnie oryginalny.

 

Najlepszy lek to ruch

„Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpić ruchu”

(Wojciech Oczko , 1537 – 1599 – doktor medycyny i filozofii,

nadworny lekarz królów polskich: Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy)

Podstawowych 10  zasad zarządzania energią fizyczną znajdziesz w mojej książce „W drodze do szczęścia i satysfakcji”. Tam tez możesz sobie zrobić krótki test – na ile te zasady obecnie wypłniasz.

Jeżeli to co napisałem, wywołuje w Tobie inspirację, zadaj sobie pytanie:

Jakich sposobów mogę użyć na wyłączanie swojego autopilota i wyskakiwanie z zakodowanych myśli i nawyków?

Znajdź takie sposoby i zastosuj. Nie spowodują one, że zatrzymasz czas, ale na pewno ograniczysz i spowolnisz proces starzenia się ciała i umysłu. Zapewniam – odmłodniejesz o wiele lat. Znam to.  Z doświadczenia.

Chciałem napisać „trzymaj się ciepło”. Jednak ostatnio jestem zainspirowany metodami Wima Hofa,, a w tym terapią zimnem i regularnymi zimnymi prysznicami. To zmieniło moje poglądy na działanie ciepła i zimna.

 

Zatem – trzymaj się zdrowo.

 

Pozdrawiam ciepło
Andrzej Cieplak

 

 

#MentorPewnościSiebie

 

 

 

 

 

 

 

PS. Więcej inspiracji i moich, osobistych doświadczeń możesz znaleźć w książce „Droga do pewności siebie”

Poznaj swojego, przyczajonego i świetnie zamaskowanego wroga!

„Musimy złapać zmianę za rękę albo
niechybnie zmiana złapie nas za gardło’
Winston Churchill

Czy znasz jednego ze swoich najgorszych, zamaskowanych wrogów?

To szkodliwy sabotażysta, który zabiera Ci dużo radość życia!
Myślę, że chciałabyś/chciałbyś wiedzieć kto, to taki. Wskażę Ci go, zaraz po tym jak opowiem pewną, prawdziwą historię.

Życiowe wyzwanie w klubie 50+

W dosyć znaczącym momencie swojego życie, gdy nie pytając mnie o zgodę, życie zapisało mnie do klubu 50+, przyszedł moment zmiany zawodu.
Z pozycji menedżera w biznesie (ponad 20 lat), szukałem nowej drogi. 
Od dawna pociągała mnie edukacja, gdyż dobrze (poza strona materialną) wspominałem swój 1-szy zawód nauczyciela. „TAK, ten Pan ma duży potencjał” – dostrzegły to również osoby rekrutujące z pierwszego miejsca na liście do unijnego, wypasionego kursu „Trener biznesu”. W ten sposób rozpoczęła się moja kariera trenera biznesu, która dosyć szybko przyniosła zafascynowanie coachingiem, a potem mentoringiem.

Wydawało by się, że sukces na nowej drodze jest w zasięgu ręki, gdyby nie to, że ta droga miała szybko zacząć zarabiać na życie. To zarabianie, jakoś nie chciało stać się faktem.  Całe szczęście, że mój budżet wspomagał równolegle inny biznes – związany z ubezpieczeniami. Miłości i pasji w tym jednak nie było.

Nieodwzajemniona miłość przez kilka lat – zapewne wiesz jak TO BOLI !!

Sytuacja w działalności szkoleniowo-coachingowej przypominała przeżycia w nieszczęśliwej miłości. Wiele starań, szkoleń, spotkań w klubach zainteresowań – w różnych częściach Polski. Wiele wyrazów atencji i fascynacji dla mojej lubej, a po drugiej stronie nieczuły chłód. Obojętność wyrażająca się w mizerną liczbą klientów i smętnymi przychodami.
Po kilku latach, ta nieodwzajemnione uczucie, doprowadziło mnie do stanu frustracji  i desperacji. Stan był na tyle trudny do samodzielnego opanowania, że przez pewien czas, musiałem wspomagać się  lekami antydepresyjnymi.

Jak długo kropla musi upadać na skałę, aby ją wydrążyć?

Słyszałaś(eś) zapewne, że „Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem”.  Pytanie jak długo musi drążyć? W moim przypadku sprawdziła się zasada 10.000 godzin. Tyle godzin pracy potrzeba (według niektórych autorów), aby odnieść sukces w zawodzie, który oparty jest na osobistej marce.  10.000 godzin intensywnej pracy, czyli około 5-6 lat.
Przyszedł wreszcie ten czas, gdy coś się przełamało – zimny, nieczuły kamień skruszał. Coraz liczniejsze grono klientów, referencje, ciepłe polecenia, dziesiątki artykułów, 2 napisane książki – to zaczęło procentować.

UFF – dałem radę!! Mogłem odstawić wspomagacze – te farmaceutyczne i te złożone z ciągłego zabiegania o wsparcie przyjaciół, znajomych, mentorów.
Po tych latach wysiłków, wytężonej pracy, balansowania na granicy zwątpienia – znalazłem się w miejscu w którym chciałam być. Jestem mentorem, trenerem, coachem – wykonuję zawód który mnie pasjonuje i daje środki do życia.
Przyjaciele, znajomi, mentorzy wspierają mnie nadal – teraz nie w walce o przetrwanie, ale w dalszym rozwoju.

Zaraza naszych czasów – największy problem większości ludzi

Wracając do sabotażysty, który zabiera Ci większość radości życia! UWAŻAJ!!

„Twoim największym problemem jest to, że wydaje ci się, że możesz ich nie mieć” – Tony Robbins

„Mam takie wrażenie, że to desperackie pragnienie komfortu jest największą zarazą naszych czasów. Święcie wierzymy, że jeśli będziemy bogaci, ważni albo wpływowi, wykręcimy się jakoś od tego dyskomfortu. A to nieprawda: dyskomfort jest częścią ludzkiego doświadczenia…” – Brene Brown

Problemy, wyzwania, dyskomfort są takim samym elementem życia jak oddychanie. Jak go nie ma – to znaczy że nie żyjesz – Andrzej Cieplak

Ciągle wmawia się Tobie (mnie , innym), że kiedyś, jak osiągniesz pieniądze/stanowisko /sukcesy/emeryturę/ustosunkowanych znajomych/…  – to nie będzie problemów i będziesz mieć  spokojne, komfortowe życie.   KŁAMSTWO – bo wtedy Ciebie też, już nie będzie.

Pogoń za KOMFORTEM niszczy powoli, jak systematycznie dozowana trucizna

Powszechnie znane efekty zachowań związanych z dostarczaniem sobie komfortu:

  • Długotrwały relaks na fotelu przed telewizorem – systematycznie niszczy kręgosłup, oczy, relacje…
  • Nastawienie na gotowe rozwiązania zamiast wysiłku własnego myślenia (oferuje to większość mediów)  – powoduje brak własnego zdania, nie radzenie sobie z decyzjami w nowych sytuacjach
  • Unikanie zranienia związanego z głębokimi relacjami z ludźmi (w każdych relacjach takie rany się pojawiają) – izolacja, samotność, utrata sensu …
  • Łatwe i szybkie pożywienie  (błyskawiczne dania, fast foody, gotowce) – brak energii, choroby, złe samopoczucie   

  • bezproblemowe, wygodne, jednorazowe opakowania – niszczenie środowiska, przyrody, a w następstwie zdrowia
  • Wygodna przemieszczanie się autem nawet do pobliskiego sklepu  – utrata sprawności ciała, niedołężność, choroby,…
  • Bez wysiłkowa dbałość o zdrowie, czyli zamiast ruchu i potu mamy tabletki na wszystko – brak kondycji, niewydolność krążenia, choroby serca, płuc, wrzody żołądka, nowotwory
Możesz wstrzymać oddech, ale czy możesz się go pozbyć?

Życie to zmiana. Zmiana przynosi dyskomfort. Dyskomfort, trochę bólu, przekraczanie ograniczeń , towarzyszy każdemu rozwojowi – ciała, psychiki, umysłu, duszy (jeśli też wierzysz, że istnieje coś ponad).
Brak rozwoju to powolne umieranie, kurczenie się, cofanie, poczucie walki i nieradzenia sobie ze zmieniającym światem, izolowanie się od ludzi, niezrozumienie, zwątpienie.
 
Komfort (brak problemów) występuje tylko jako stan przejściowy pomiędzy jedną, a drugą zmianą. To tak, jak odpoczynek w długim marszu/ biegu/ pracy.  Jest jak wstrzymanie oddechu – na chwile możesz to zrobić, ale nie wierz, że możesz na długo.

Odwaga, wytrwałość, pokora – o te wartości modle się i staram się codziennie. Niech będą one obecne również u Ciebie 

Wybierz zmianę i zaakceptuj stałe towarzystwo problemów – to oznaki życia.

  • Stres to stały element rzeczywistości  – naucz się działać z nim i  pomimo niego.
  • Podejmuj własne decyzje, często wbrew temu co mówią inni – to Twoje życie i Ty decydujesz co z nim zrobisz
  • Traktuj dyskomfort, trochę bólu, niewygodę, jako synonim życia – jak oddychanie. Jeśli jest, to znaczy, że żyjesz.
  • Nie wierz, że może być życie bez problemów. To tak jakbyś chciała/chciał wykąpać się w morzu, ale przypadkiem nie zmoczyć.

Cieszmy się razem naszymi codziennymi wyzwaniami – jak oddychaniem!

Andrzej Cieplak

#PewnośćSiebie
#PoczucieWłasnejWartości
#MentorPewnościSiebie

Nie poznaję cię! Co się z tobą stało?

Jak Cię poznałam, to byłeś inny!

Pewnie słyszeliście kiedyś takie zdanie: „kiedyś, to byłeś inny”, „nie poznaję cię – co się z tobą stało?” albo „jak za ciebie wyszłam, to nie taki byłeś!”.

Kiedyś ja też byłem inny!

Kiedy byłem młodym człowiekiem, uważałem, że ludzie kierują się racjonalnymi argumentami, a światem rządzi rozum! Fascynowała mnie matematyka filozofia. Kartezjańskie „myślę więc jestem” było dla mnie fundamentalnym mottem, a idąc dalej „ jeżeli nie myślisz po prostu cię nie ma”-  jak śpiewał wtedy Młynarski. Również w biznesie kierowałem się regułami, szukałem racjonalności, logiki, zasad.

Światem rządzą emocje – Andrzeju!

Pewnego dnia, będąc trochę bardziej dojrzałym, spotkałem koleżankę z młodych lat. Ona, jako lekarz psychiatra miała inne spojrzenie na podstawy ludzkiego działania. Andrzej – „światem rządzą emocje” powiedziała mi. Głupie pomyślałem, a potem długo to trawiłem, zanim wreszcie przyznałem że ma rację.
Przecież: marketing to emocje, sprzedaż – emocje ( nasze potrzeby to głównie emocje), giełda – emocje, motywacja – emocje, zarządzanie ludźmi – emocje …
TAK!  Światem rządzą emocje i tam gdzie są one silne, rozum idzie w odstawkę (jak byśmy to dzisiaj  powiedzieli – na kwarantannę).

Czy wypada zmieniać zdanie?

A jak u ciebie? Na ile się zmieniasz na ile zmieniasz poglądy i przekonania które kiedyś wydawały się niepodważalne?
Czy to w ogóle jest w porządku, żeby tak gruntownie zmieniać zdanie?

Ostatnio dosyć często zdarza mi się, że moi klienci, z którymi pracuję jako mentor, czy tez moi znajomi zadają pytania:

  • „czy zmiana poglądów, przekonań i wartości jest właściwa?
  • „może jest odwrotnie – świadczy o braku odpowiedzialności, trwałości i konsekwencji?”
  • „czy można ufać osobie, która w istotny sposób zmienia swoje zdanie?” 
  • „czy to, że ja sam(a) się zmieniłem/zmieniłam (co mnie mocno zaskakuje) jest dobre czy złe?”  „co jest naturalne dla mojego wieku i czego mogę oczekiwać w przyszłości?”   

Przyjrzyjmy się etapom w życiowym dojrzewaniu, które interesująco opisała wspaniała psycholog, socjolog, trener, coach i mentor dr Lidia D. Czarkowska (n. b. recenzentka mojej 1-szej książki).

.

7 stadiów dorosłości człowieka

W artykule Coaching na miarę – W jakiej fazie dorosłości jesteś?, Lidia D. Czarkowska opisuje 7 stadiów dorosłości człowieka. Przytoczę te stadia z nazwami autorki, opisując je krótko, tak, jak ja je rozumiem i doświadczam. Pełny artykuł znajdziesz tutaj

„Wyrwanie korzeni” – wiek 14-22 lata

Faza szukania swojej tożsamości, buntu, kwestionowania autorytetów, szukania niezależności i udowadniania tego światu.  Postawy i poglądy bywają wtedy burzliwe i kontrowersyjne, a ich stabilność nie jest szczególna wartością. Często kryterium wyboru jest bieżąca popularność, tymczasowe mody, oryginalność pozwalająca zaimponować rówieśnikom. 

„Wstępna (prowizoryczna) dorosłość” – wiek 22-29 lat

To okres początkowego układania sobie życia i podejmowania decyzji mających duży wpływ na przyszłość. Decyzje co do wykształcenia, które pozwolą wykonywać upragniony zawód. Bardziej świadome dobieranie partnera, często już nie na chwilę, ale z myślą o stałym związku. Wybory, które stają się bardziej świadome i planowane w dłuższej perspektywie. Poglądy coraz bardziej stabilne, ugruntowane i racjonalne.

„Okres transformacji” – wiek 29-32 lata

W tym okresie mamy już sporo danych, które pozwalają zweryfikować nasze dotychczasowe poglądy i plany. Ponieważ jesteśmy w pełni sił i energii pozwala to na lepsze ukierunkowanie dalszych kroków, albo zdecydować o kontynuacji poszukiwania swojego miejsca zawodowego i społecznego. To czas, kiedy pojawia się rodzina, albo coraz silniejsza potrzeba jej zaplanowania. Podglądy ugruntowują się i opierają się w dużej mierze o osobiste, silne doświadczenia i własne metody.

„Zakorzenienie się w życiu” – wiek 32-39 lat.

To czas, gdy najczęściej już założyliśmy rodzinę i pojawiły się dzieci. Ten fakt w olbrzymim stopniu zmienia styl naszego życia, jak również priorytety i wartości. Teraz znaczenie mają nie tylko nasze własne potrzeby ale też potrzeby najbliższych i odpowiedzialność za nich. To również czas pierwszych podsumowań i ocen tego, co dotychczas osiągnęlismy i w jakim miejscu życia właśnie jesteśmy – rodzinnie, społecznie, zawodowo.

„Przemiana lat czterdziestych” – wiek 39-45 lat.

Czas na podsumowanie i przyjrzenie się swojemu dotychczasowemu życiu. Może być czasem szukania głębszej odpowiedzi o sens swojego życia na bazie tego co osiągnęliśmy. , albo też czasem na desperacką zmianę, kiedy oceniamy, że dotychczasowy kierunek nie daje nam satysfakcji. Silne przewartościowania mogą być dodatkowo spowodowane wyzwaniami, jakie przynoszą dorastające dzieci, zwiększone potrzeby materialne, czy problemy ze starzejącymi się rodzicami.

„Ponowna stabilizacja i rozkwit” – wiek 45-50 lat – jak rozciągnął bym to wieku 55

To faza wchodzenia w stabilność i zadowolenie z tego co zrealizowaliśmy, z głębszym zrozumieniem i akceptacja samego siebie. Jest to też czas, gdy potrzeba odpowiedzenia sobie „po co to wszystko” i „jaki to ma sens” jest coraz silniejsza. Z kolei energia do doświadczania nowego, zmienia się w znacznym stopniu na poszukiwanie harmonii i wewnętrznego spokoju. Fakt dorosłości naszych dzieci, uwalnia nam czas i energię. Jednocześnie stawanie się „nestorami” w rodzinie i społeczeństwie przynosi nowe wyzwania, ale też możliwości.  Dla wielu z nas, jest to czas odkrywania, że dawanie przynosi więcej satysfakcji niż branie i że życie jest ciągłym procesem. Mamy też świadomość, że w tym procesie jesteśmy już za połową drogi.

„Dojrzałość i spokojna mądrość” – wiek 51-60 lat – u mnie bardziej 55-65

Czas podsumowań i refleksji nad sobą i życiem. Sprawdza się tu metafora, że  człowiek dojrzewa jak wino – niektóre gatunki nabierają smaku i wartości, a inne kwaśnieją. Dla wielu jest to czas zbierania plonów z tego co zasiali i wyhodowali. Okres w którym mogą się tymi plonami, wartościami i doświadczeniami dzielić i cieszyć, że to służy rozwojowi innych ( a przy tym również ich). Dla wielu osób jest to faza przykrych podsumowań, rozczarowań i gorzkich  doświadczeń. Doświadczania negatywnych konsekwencji wielu lat braku należytej dbałości o zdrowie, relacje czy bezpieczeństwo materialne.

W wersji optymistycznej – to okres cieszenia się czasem dla siebie, bez konieczności udowadniania czegokolwiek, komukolwiek. Czas kiedy możemy odczuwać radość z widoku rosnących wnuków oraz satysfakcję z naszego wkładu w ich rozwój. Ta satysfakcję możemy tez czerpać na polu zawodowym występując jako doradcy, eksperci i mentorzy, których wielkim atutem jest wiek i doświadczenie oraz szeroka perspektywa spojrzenia.

Jak będzie wyglądało i ile będzie trwało stadium ósme – wiek 65 – 80 (a może dalej), to zależy od nas i tego jak prowadziliśmy swoje życie przez minione dekady.

Najbardziej wartościowy byłem po 80-tce

Moim wzorem i inspiracją w życiowym dojrzewaniu, jest mój mentor, Amerykanin Dave Hillman. W czerwcu ubiegłego roku Dave skończył 85 lat i wraz z urodzinami postanowił przejść na emeryturę. Mówiąc o swoich ostatnich 5-ciu latach aktywności zawodowej, stwierdził, że podniósł swoja stawkę godzinową jako konsultant do maksimum, Jak powiedział „przecież wraz z wiekiem moja wartość też rosła”.

WOW!  – to jest ten pozytywny przykład na ostatnią dekadę.

Wracam teraz do pytań postawionych na początku:

  • czy wypada zmieniać zdanie?
  • czy zmiana poglądów, przekonań nie świadczy o braku odpowiedzialności, trwałości i konsekwencji? 
  • Moja odpowiedź brzmi TAK – wypada zmieniać, a nawet zmiana jest KONIECZNA!
  • TAK – to jest w porządku, co więcej jest oznaką życia, rozwoju, dojrzewania odkrywania.

Zmiany nas samych są tak naturalne, jak zmiany otoczenia dookoła. To że się zmieniamy świadczy o tym że żyjemy w realnym świecie. Tak, jak ten świat jesteśmy w ciągłym procesie przemian, transformacji, dojrzewania. Brak tych zmian, będzie oznaczał, że nasze życie się skończyło, więc nie oczekujmy, że nastąpi to przed śmiercią. Śmierć będzie końcem procesu zmiany (tu na ziemi)!  Naszym zadaniem jest uświadamianie sobie tych zmian i nadawanie im kierunku. Kierowanie zmianami z akceptacją tego, czym możemy kierować i w jakim zakresie.

.

Pięknie mówią o tym słowa, które do mnie bardzo trafiają:

Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Reinhold Niebuhr 

Życzę Tobie czytelniku tej pogody ducha, odwagi i mądrości na całe życie, które ciągle przed Tobą 😉