Lęk uderza tam, gdzie wyczuwa słabość, a unika autorytetów. W czasach kryzysu, odruchowo szukamy wsparcia u osób, które prezentują opanowanie, profesjonalizm i wewnętrzną siłę. Traktujemy je, jako autorytety – budzą nasze zaufanie. A jak z Twoim autorytetem? Czy ważna jest dla Ciebie Twoja reputacja? Czy ważne jest, jak Cię odbierają ludzie w otoczeniu oraz czy darzą Cię autorytetem i szacunkiem? Czy czują, że możesz dawać im wsparcie? Oczywiście, nie mam tu na myśli wszystkich ludzi, z którymi się kontaktujesz. Co więcej, jestem daleki od skrajności, a nawet przekonuje mnie że:
„jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził”
„o Twojej wartości świadczy nie tylko to, jakich masz przyjaciół, ale również to, kto jest Twoim wrogiem”.
Uważam, że dla większości z nas, bardzo istotne jest posiadanie autorytetu. Dlatego też, warto sprawdzić, czy nie podważasz regularnie swojego autorytetu u najważniejszej dla Ciebie osoby?
Krótki test z budowania swojego autorytetu
Wyobraź sobie (nie musi to być prawda), że masz problem z niezbyt zdrowym odżywianiem. Jesz niezdrowo, nieregularnie, w pośpiechu i często byle co. Które z poniższych zdań mówisz sam(a) do siebie? Jakich argumentów używasz w myślach?:
A. Po co Ci jeszcze to? Nie myśl, nie rozmawiaj, unikaj tego tematu – masz tyle innych spraw.
B. Pewnie tak jest, ale ja już tak mam. Nie miała(e)m wpływu na to jaka(i) się urodziła(e)m. Inni mają po prostu lepiej, ja nic z tym nie mogę zrobić.
C. Wiem o tym, ale mam teraz na głowie pilniejsze tematy, a to może jeszcze poczekać. Kiedyś, jak znajdę czas, to się tym może zajmę.
D. No i tak jest ten świat poukładany, niektórzy ludzie mogą sobie pozwolić na takie luksusy, ale większość (tak jak ja) nie ma wyboru.
E. Mam tyle różnych, ważnych spraw, a ze zdrowiem jakoś daję radę. Jak sobie poukładam inne, to pomyślę i o tym.
F. Zgoda – mówi się, że zdrowie jest najważniejsze, ale wszystkiego na raz nie da się zrobić!
„Smartfica” – tak niektórzy określają uzależnienie od smartfonów. Wiele osób wie o szkodliwości nadużywania smartfonów. Szkodliwości zdrowotnej ale tez społecznej. Tymczasem podczas spotkania, a jeszcze gorzej wspólnego posiłku – smartfon leży na stole obok nas, zajmując honorowe, eksponowane miejsce. Daje to wyraźny znak, że nie jest to czas poświęcenia pełnej uwagi naszemu rozmówcy, czy współbiesiadnikom.
Kto z was pamięta czasy telefonów stacjonarnych, na ogół umieszczonych w przedpokoju, a w firmach w sekretariacie? To tak, jakbyśmy w tamtych czasach przyjmowali gościa w przedpokoju albo sekretariacie i poinformowali „porozmawiamy tutaj, bo muszę być gotowy gdyby w międzyczasie zadzwonił ważny telefon”.
Jeżeli wyobraziła(e)ś sobie takie spotkanie, na którym byłbyś gościem, to być może poczułaś(eś) niemiłą emocję – ściśnięcie w podbrzuszu, albo gardle, może napięcie, mdłość albo złość – sygnał, że coś tu jest nie tak, jak powinno być. Takie napięcie, to naturalny objaw braku spójności tego co się dzieje.
Brak spójności czujemy w kościach!
Jak działa na Ciebie:
Rozmowa, ze znajomym, który w superlatywach wypowiada się o wielkim znaczeniu rodziny i utrzymywaniu stałych, ciepłych relacji. Tymczasem jest po rozstaniu z kolejną partnerem/partnerką, skonfliktowana(y) ze swoimi najbliższymi, może dziećmi lub rodzicami.
Szef, który namawiają do ograniczenia wydatków w firmie, a sam zwiększa swoje, indywidualne koszty? (podobnie jak ministrowie, którzy nawołują do zaciśnięcia pasa, a sami przyznają sobie wysokie nagrody)
Lekarz, który namawia Cię do zdrowego stylu życia, a sam pracuje w 5-ciu miejscach, na 48 godzinnych dyżurach i napędza się kawą i papierosami?
Widok polityków, którzy zakazują zgromadzeń i w tym samym czasie gromadzą się tłumnie na politycznej uroczystości?
Nawet jeżeli potrafimy znaleźć racjonalną wymówkę i usprawiedliwienie dla takich sytuacji, to nasze ciało/emocje mówią NIE. Informują nas, że tu coś nie jest w porządku.
Czy twoje nogi podążają za twoim językiem?
Jedną z zasad, którą bardzo cenię jest „walk the talk”. Postępuj tak jak mówisz – rób to co głosisz. Nie chodzi tu tylko o uczciwość czy brak hipokryzji. Taka zgodność tego, co myślimy, czujemy i mówimy i jest dla mnie jak psychiczny kręgosłup człowieka.
Podobnie podchodzę do zdobywanej wiedzy. Sednem tego zdobywania jest zastosowanie w praktyce. To z kolei wymaga procesu wdrażania. Procesu, który zaczyna się od refleksji – pomysłu co warto zastosować. Potem pierwsza próba wdrożenia (najczęściej mocno niedoskonała). Potem kolejne próby i korekty, które doprowadzą do umiejętności praktycznego stosowania pomysłu. Jako kolejny krok często trzeba wymienić stare nawyki na nowe aby nie wracać automatycznie do starych zachowań.
Przysłowie Arabskie mówi „uczyć się nie działając, to jak orać ziemię nie sądząc niczego”
Moim przykładowym, skutecznym wdrożeniem takiej zmiany jest zastąpienie nawyku picia różnych napojów w tym głównie zimnej, gazowanej wody. Zmieniłem to na regularne picie letniej niegazowanej wody z dodatkiem cytryny. Zmiana dosyć prosta, ale dla zdrowia ważna. Początkowo wymagało to dużej energii, powstrzymywania się przed starym nawykiem i pamiętaniu o nowym. Po kilku miesiącach, było już znacznie łatwiej, a po kliku latach z przyjemnością zaczynam dzień od półlitrowej szklanki cieplej wody z cytryną. Stanowi to teraz rytuał, przyjemność. Zgodność myśli, wartości i działania odczuwam jako realizację naturalnej potrzebę organizmu.
Jak sprawić, aby „wiedza weszła w mięśnie”?
Jest takie obrazowe powiedzenie „wiedza to tylko hałas, dopóki nie wejdzie w mięśnie”.
Ta wiedza w mięśniach, to właśnie wprowadzenie tego, co uważamy za słuszne w stały nawyk. Jeżeli to co robimy będzie zgodne z naszym przekonaniami i wartościami, to będzie działać w sposób naturalny.
A co się dzieje, gdy tej zgodności nie ma i czujemy dysonans? Napięcia/zgrzyty w naszej psychice mają swoje odzwierciedlenie w napięciach w ciele. Jeżeli twoje myśli, emocje czy intuicja mówią ci, że coś tu nie gra, to twoje ciało też to wie i doznaje negatywnych odczuć. Jak wiemy, stresy zamieniają się w fizyczne, negatywne reakcje w ciele – wrzody żołądka, choroby jelit, problemy z sercem, nowotwory.
Tutaj przypomina mi się scena z filmu „ Manhattanu” Woody Allena: „Ja nie wpadam w gniew, ok? Mam skłonność do internalizowania… Zamiast gniewu hoduję sobie guz.”
Mam takie przekonanie, poparte wieloma sytuacjami ludzi, których znam lub znałem (niektórzy już odeszli). Utrzymywanie swojej osoby w długotrwałym dysonansie i sprzeczności tego, co czujemy i tego co robimy, ma destrukcyjny charakter. Ludzie, którzy sobie to fundują (w tym rodzice, szefowie, politycy) wypalają się wewnętrznie i jak filmowy Woody Allen hodują sobie guza, lub inną niespodziankę. W kontakcie z nimi nie widać naturalności, spontaniczności i radości życia. Ciągłe tworzenie pozorów i teorii wypełniającej tą wyrwę, jest bardzo męczące.
Jak uzyskać więcej spójności?
Co możemy zrobić, gdy czujemy, że żyjemy w sprzeczności. W dysharmonii tego co myślimy bądź czujemy z tym co robimy? Zakładając, że jednak chcemy to zmienić i być w harmonii, potrzebujemy najpierw znaleźć źródło tego zgrzytu.
To może być niesłużące nam przekonanie.
To może być wyrobiony, czasem nieświadomy nawyk.
To mogą być silne emocje, które powodują, że pomimo tego, że mamy racjonalną wiedzę o szkodliwości jakiegoś zachowania, to jednak po raz kolejny je powtarzamy.
To może być wartość, którą sobie uświadomiliśmy, a której przeczą nasze nawyki.
Aby dostrzec to źródło i odnaleźć przyczynę, trzeba spojrzeć na siebie inaczej – doświadczyć czegoś nowego. Zmienić perspektywę, zrobić coś odwrotnie, zmienić otoczenie, porozmawiać z kimś mającym inne poglądy. Można porozmawiać z kimś inspirującym, albo skorzystać ze spotkania z doświadczonym mentorem czy coachem.
Gdy już uświadomimy sobie źródło dysonansu, to trzeba odwagi i energii aby dokonać zmiany. Zmienić przekonanie, nawyk, sytuację wzbudzającą emocje, zachowania sprzeczne z naszymi wartościami. Bez tego, ten dysonans będzie złą energią, która wierci dziurę w naszej psychice i naszym ciele.
Odwaga ponad wygodę i działanie ponad gadanie
Spójność przejawia się w tym, że się przedkłada odwagę nad wygodę, wybiera się to, co słuszne, ponad to, co zabawne, szybkie i łatwe, wartości wciela się zaś w życie, zamiast tylko o ich mówić. (Brene Brown)
Oby nam nie brakło odwagi i energii do bycia spójnymi.
Młodość to nie jest Twój PESEL tylko stan psychiki i organizmu
Czy można zatrzymać młodość pomimo wieku i upływu lat?
Z moich doświadczeń (63 lata) wynika , że w znacznym stopniu TAK. Znam wielu ludzi (w tym rówieśników, których znam od ponad 40 lat), którzy pomimo dojrzałego wieku 60+,70+, a nawet 80+, mają dobre zdrowie, tryskają energią i radością życia. Jednocześnie znam wielu, którzy mając 40 lat wyglądają na 10-20 lat starszych. To co od nich na ogół usłyszysz, to narzekanie na złe zdrowie i ciężkie życie, które ich dobija. Tych drugich niestety spotykam częściej, a niektórych (w tym również rówieśników) już nie spotykam bo, zakończyli swoja ziemską podróż.
Doświadczenie, to nie to co przeżyłaś(eś), ale to jakie z tego wyciągnęłaś(eś) wnioski.
Przyglądam się tym przypadkom i staram się wyciągać wnioski oraz weryfikować je czytając na ten temat i rozmawiając z ludźmi o różnych poglądach i życiorysach. Dzięki wykowanemu od blisko 10 lat zawodowi mentora i coacha, mam możliwość blisko przyjrzeć się temu, jak funkcjonują ludzie – co sprzyja ich radości i satysfakcji z życia, a co ją zabiera.
To przyglądanie się, przyniosło u mnie zmianę jednego z najsilniejszych moich przekonań. Jako młodzieniec, student matematyki, a potem przedsiębiorca, ze 100% przekonaniem twierdziłem, że światem rządzi racjonalny rozum. Zmiana tego przekonania była długim i czasami bolesnym procesem. Doprowadziłę mnie do stwierdzenia, że „światem żądzą emocje”. Inne ważne przesłanie zwarte w mojej 1-szej książce, to motto „rozum jest dobrym sługa, ale złym panem”.
Oba te ważne, a dla mnie wręcz transformujące wnioski, wyciągnąłem ze swoich osobistych doświadczeń. Oba mają olbrzymi wpływ na zmiany jakich dokonałem i sposób w jaki obecnie funkcjonuję.
Gdyby ktoś powiedział mi w czasach młodzieńczo-matematycznych, że kiedyś będę wyznawał takie poglądy, to chyba umarłbym ze śmiechu (na szczęście to się nie zdarzyło i ciągle żyję).
Starość to się Panu Bogu nie udała
Takie stwierdzenie słyszę niejednokrotnie wśród dojrzałych ludzi, w tym tych, z mojego rocznika.
Pierwsza refleksja, jaka pojawia się w mojej głowie to pytanie, to „komu ona się nie udała?”. Nie udała się Panu Bogu, czy osobie, która to zdanie wypowiada. Najczęściej okazuje się, że ta osoba nie zrobiła zbyt wiele, aby ta starość była bardziej udana. Wręcz przeciwnie, najczęściej przez kilkadziesiąt lat eksploatowała swoje zdrowie w wyniszczający sposób: papierosy, stres, przepracowanie, zła dieta, brak snu, brak ruchu i wiele innych sposobów na konsekwentne dewastowanie zdrowia.
Czy myślisz, że Pan Bóg (czy jak wolisz wszechświat, przeznaczenie, energia kosmosu) działa tak, aby utrzymać nas w zdrowiu wbrew naszej woli? Nie wiem, ale mając przekonanie, że dał nam wolną wolę i prawo wyboru wątpię aby wybierał za nas na siłę.
Czy o naszym życiu w pełni decydują geny?
Często słyszę, że przecież decydują nasze geny, a my ich sobie nie wybieramy. To twierdzenie możemy zweryfikować wynikami wielu badań naukowych. Jedne z największych i najbardziej znanych to zakrojone na wielka skalę badania Marca Lalonde’a. Wskazały one, że wpływ genetyki na nasze zdrowie jest na poziomie 16%. Wpływ stylu życia to z kolei 53%. Innym ważnym aspektem jest środowisko – 21%. Na oba te czynniki, styl życia i środowisko mamy ogromny wpływ, a to razem 74%.
Twój najgorszy przeciwnik w zmianie
Jeżeli nie wszystko Ci się w Twoim życiu podoba i chcesz dokonać zmiany, to uważaj na swojego największego wroga. Ten wróg jest tym gorszy, że znajduje się zawsze bardzo blisko Ciebie. Blisko, najbliżej, – w Twojej własnej głowie. Współczesna nauka o mózgu, dowodzi jasno, że począwszy od pewnego wieku ok. 35 lat, nasze mózgi, są największymi przeciwnikami zmiany. Nasz mózg pracuje głównie na AUTOPILOCIE. On nie chce zmiany – chce, żeby było tak samo, bo to już zna. On pokieruje Cię tak, żeby zmiany nie było, albo była najmniejsza. BEZPIECZNE = to co znamy. Zmiana = NIEBEZPIECZEŃSTWO.
Każdego dnia w Twojej głowie pojawia się ok. 60.000-70.000 myśli? Z tego ok. 90% nieświadomych. To TWÓJ autopilot. On kieruje Twoim każdym dniem i zżyciem, Kieruje tak, aby jak najmniej się zmieniło. Nawyki i odziedziczone (najczęściej od rodziców) wzorce zachowań działają, bez względu na to czy prowadzą Cię do sukcesu czy porażki. Nawet jeżeli Ci systematycznie szkodzą, to Twój mózg, będzie chciał je utrzymać dla twojego bezpieczeństwa. To co znane = BEZPIECZNE.
Co zatem zrobić w sytuacji, gdy potrzebujesz wprowadzić zmianę – w zdrowiu, rodzinie, ważnych relacjach, efektywności zawodowej, finansach?
Aby wprowadzić realną zmianę musisz zmieniać się sama/sam
Jak to robić?
Systematycznie wyłączaj swojego autopilota. Rób rzeczy inaczej niż podpowiada Ci mózg i nawyki. Zmieniaj punkt widzenia, podważaj stare przekonania, wyłączaj schematy. Jest na to dużo sposobów, w tym wiele całkiem przyjemnych.
Szukaj, próbuj, eksperymentuj
Poznawaj nowych ludzi, nowe koncepcje, najnowszą wiedzę
Baw się, śmiej, raduj
Akceptuj Siebie w pełni oraz akceptuj to, że się ciągle zmieniasz. Cóż to jest 60+ czy 70+ lat dla młodej osoby? J
Równoważ myśli negatywne myślami pozytywnymi. Na jedną negatywną, znajdź co najmniej 5 pozytywnych, bo Twój mózg koncentruje się na zagrożeniach.
Zrób coś całkiem inaczej niż zwykle – począwszy od umycia zębów ręka inna niż zwykle
Pogadaj z ludźmi, którzy maja inne poglądy i sposoby działania. Nie musisz się z nimi zgadzać tylko je poznać.
Pogadaj z mentorem/coachem – umiejętność zmieniania perspektywy, to jego zawód
Pamietaj o powiedzeniu:
“Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją się, bo przestają się bawić.” (Mark Twain)
Starość to znaczy stagnacja i brak zmiany – generuj zmianę
Stagnacja, znieruchomienie i brak zmiany dla umysłu, działa tak samo jak brak ruchu dla ciała. Powoduje stopniowe samoograniczanie organów i ich zanikanie. Organy nie używane, nie rozciągane, nie stymulowane – kurczą się, przestają działać i zanikają.
Co z tego jest ważniejsze? Sprawność ciała, czy umysłu? Moim zdaniem jedno i drugie jest tak samo ważne. Ruch, uaktywnianie, pobudzanie, ożywianie, dynamika – są tak samo ważne dla ciała jak i umysłu. W rezultacie dla Ciebie jako spójnego systemu. Są lepsze niż jakiekolwiek lekarstwa i pozorne bezpieczeństwo wynikające z utrzymania status quo. Nie jestem w tym poglądzie szczególnie oryginalny.
Najlepszy lek to ruch
„Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpić ruchu”
(Wojciech Oczko , 1537 – 1599 – doktor medycyny i filozofii,
nadworny lekarz królów polskich: Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy)
Podstawowych 10 zasad zarządzania energią fizyczną znajdziesz w mojej książce „W drodze do szczęścia i satysfakcji”. Tam tez możesz sobie zrobić krótki test – na ile te zasady obecnie wypłniasz.
Jeżeli to co napisałem, wywołuje w Tobie inspirację, zadaj sobie pytanie:
Jakich sposobów mogę użyć na wyłączanie swojego autopilota i wyskakiwanie z zakodowanych myśli i nawyków?
Znajdź takie sposoby i zastosuj. Nie spowodują one, że zatrzymasz czas, ale na pewno ograniczysz i spowolnisz proces starzenia się ciała i umysłu. Zapewniam – odmłodniejesz o wiele lat. Znam to. Z doświadczenia.
Chciałem napisać „trzymaj się ciepło”. Jednak ostatnio jestem zainspirowany metodami Wima Hofa,, a w tym terapią zimnem i regularnymi zimnymi prysznicami. To zmieniło moje poglądy na działanie ciepła i zimna.
Zatem – trzymaj się zdrowo.
Pozdrawiam ciepło
Andrzej Cieplak
PS. Więcej inspiracji i moich, osobistych doświadczeń możesz znaleźć w książce „Droga do pewności siebie”
„Musimy złapać zmianę za rękę albo niechybnie zmiana złapie nas za gardło’ Winston Churchill
Czy znasz jednego ze swoich najgorszych, zamaskowanych wrogów?
To szkodliwy sabotażysta, który zabiera Ci dużo radość życia! Myślę, że chciałabyś/chciałbyś wiedzieć kto, to taki. Wskażę Ci go, zaraz po tym jak opowiem pewną, prawdziwą historię.
Życiowe wyzwanie w klubie 50+
W dosyć znaczącym momencie swojego życie, gdy nie pytając mnie o zgodę, życie zapisało mnie do klubu 50+, przyszedł moment zmiany zawodu. Z pozycji menedżera w biznesie (ponad 20 lat), szukałem nowej drogi. Od dawna pociągała mnie edukacja, gdyż dobrze (poza strona materialną) wspominałem swój 1-szy zawód nauczyciela. „TAK, ten Pan ma duży potencjał” – dostrzegły to również osoby rekrutujące z pierwszego miejsca na liście do unijnego, wypasionego kursu „Trener biznesu”. W ten sposób rozpoczęła się moja kariera trenera biznesu, która dosyć szybko przyniosła zafascynowanie coachingiem, a potem mentoringiem.
Wydawało by się, że sukces na nowej drodze jest w zasięgu ręki, gdyby nie to, że ta droga miała szybko zacząć zarabiać na życie. To zarabianie, jakoś nie chciało stać się faktem. Całe szczęście, że mój budżet wspomagał równolegle inny biznes – związany z ubezpieczeniami. Miłości i pasji w tym jednak nie było.
Nieodwzajemniona miłość przez kilka lat – zapewne wiesz jak TO BOLI !!
Sytuacja w działalności szkoleniowo-coachingowej przypominała przeżycia w nieszczęśliwej miłości. Wiele starań, szkoleń, spotkań w klubach zainteresowań – w różnych częściach Polski. Wiele wyrazów atencji i fascynacji dla mojej lubej, a po drugiej stronie nieczuły chłód. Obojętność wyrażająca się w mizerną liczbą klientów i smętnymi przychodami. Po kilku latach, ta nieodwzajemnione uczucie, doprowadziło mnie do stanu frustracji i desperacji. Stan był na tyle trudny do samodzielnego opanowania, że przez pewien czas, musiałem wspomagać się lekami antydepresyjnymi.
Jak długo kropla musi upadać na skałę, aby ją wydrążyć?
Słyszałaś(eś) zapewne, że „Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem”. Pytanie jak długo musi drążyć? W moim przypadku sprawdziła się zasada 10.000 godzin. Tyle godzin pracy potrzeba (według niektórych autorów), aby odnieść sukces w zawodzie, który oparty jest na osobistej marce. 10.000 godzin intensywnej pracy, czyli około 5-6 lat. Przyszedł wreszcie ten czas, gdy coś się przełamało – zimny, nieczuły kamień skruszał. Coraz liczniejsze grono klientów, referencje, ciepłe polecenia, dziesiątki artykułów, 2 napisane książki – to zaczęło procentować.
UFF – dałem radę!! Mogłem odstawić wspomagacze – te farmaceutyczne i te złożone z ciągłego zabiegania o wsparcie przyjaciół, znajomych, mentorów. Po tych latach wysiłków, wytężonej pracy, balansowania na granicy zwątpienia – znalazłem się w miejscu w którym chciałam być. Jestem mentorem, trenerem, coachem – wykonuję zawód który mnie pasjonuje i daje środki do życia. Przyjaciele, znajomi, mentorzy wspierają mnie nadal – teraz nie w walce o przetrwanie, ale w dalszym rozwoju.
Zaraza naszych czasów – największy problem większości ludzi
Wracając do sabotażysty, który zabiera Ci większość radości życia! UWAŻAJ!!
„Twoim największym problemem jest to, że wydaje ci się, że możesz ich nie mieć” – Tony Robbins
„Mam takie wrażenie, że to desperackie pragnienie komfortu jest największą zarazą naszych czasów. Święcie wierzymy, że jeśli będziemy bogaci, ważni albo wpływowi, wykręcimy się jakoś od tego dyskomfortu. A to nieprawda: dyskomfort jest częścią ludzkiego doświadczenia…” – Brene Brown
Problemy, wyzwania, dyskomfort są takim samym elementem życia jak oddychanie. Jak go nie ma – to znaczy że nie żyjesz – Andrzej Cieplak
Ciągle wmawia się Tobie (mnie , innym), że kiedyś, jak osiągniesz pieniądze/stanowisko /sukcesy/emeryturę/ustosunkowanych znajomych/… – to nie będzie problemów i będziesz mieć spokojne, komfortowe życie. KŁAMSTWO – bo wtedy Ciebie też, już nie będzie.
Pogoń za KOMFORTEM niszczy powoli, jak systematycznie dozowana trucizna
Powszechnie znane efekty zachowań związanych z dostarczaniem sobie komfortu:
Długotrwały relaks na fotelu przed telewizorem – systematycznie niszczy kręgosłup, oczy, relacje…
Nastawienie na gotowe rozwiązania zamiast wysiłku własnego myślenia (oferuje to większość mediów) – powoduje brak własnego zdania, nie radzenie sobie z decyzjami w nowych sytuacjach
Unikanie zranienia związanego z głębokimi relacjami z ludźmi (w każdych relacjach takie rany się pojawiają) – izolacja, samotność, utrata sensu …
Łatwe i szybkie pożywienie (błyskawiczne dania, fast foody, gotowce) – brak energii, choroby, złe samopoczucie
bezproblemowe, wygodne, jednorazowe opakowania – niszczenie środowiska, przyrody, a w następstwie zdrowia
Wygodna przemieszczanie się autem nawet do pobliskiego sklepu – utrata sprawności ciała, niedołężność, choroby,…
Bez wysiłkowa dbałość o zdrowie, czyli zamiast ruchu i potu mamy tabletki na wszystko – brak kondycji, niewydolność krążenia, choroby serca, płuc, wrzody żołądka, nowotwory
Możesz wstrzymać oddech, ale czy możesz się go pozbyć?
Życie to zmiana. Zmiana przynosi dyskomfort. Dyskomfort, trochę bólu, przekraczanie ograniczeń , towarzyszy każdemu rozwojowi – ciała, psychiki, umysłu, duszy (jeśli też wierzysz, że istnieje coś ponad). Brak rozwoju to powolne umieranie, kurczenie się, cofanie, poczucie walki i nieradzenia sobie ze zmieniającym światem, izolowanie się od ludzi, niezrozumienie, zwątpienie.
Komfort (brak problemów) występuje tylko jako stan przejściowy pomiędzy jedną, a drugą zmianą. To tak, jak odpoczynek w długim marszu/ biegu/ pracy. Jest jak wstrzymanie oddechu – na chwile możesz to zrobić, ale nie wierz, że możesz na długo.
Odwaga, wytrwałość, pokora – o te wartości modle się i staram się codziennie. Niech będą one obecne również u Ciebie
Wybierz zmianę i zaakceptuj stałe towarzystwo problemów – to oznaki życia.
Stres to stały element rzeczywistości – naucz się działać z nim i pomimo niego.
Podejmuj własne decyzje, często wbrew temu co mówią inni – to Twoje życie i Ty decydujesz co z nim zrobisz
Traktuj dyskomfort, trochę bólu, niewygodę, jako synonim życia – jak oddychanie. Jeśli jest, to znaczy, że żyjesz.
Nie wierz, że może być życie bez problemów. To tak jakbyś chciała/chciał wykąpać się w morzu, ale przypadkiem nie zmoczyć.
Cieszmy się razem naszymi codziennymi wyzwaniami – jak oddychaniem!
Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu
Wojciech Oczko (XVI w.), dr medycyny i filozofii, nadworny lekarz królów polskich
.
To nie mikroorganizmy żyją w nas – jest dokładnie odwrotnie!
To nie mikroorganizmy żyją w nas – to my żyjemy w oceanie mikroorganizmów! Ok. 90% ilości naszych komórek to mikroorganizmy, komórki naszego ciała to ok. 10%! Próba ucieczki od nich to jak próba nie zamoczenia się podczas kąpieli w oceanie.
Jakie zatem jest rozwiązanie – dbajmy o odporność, zdrowie i siłę swojego ciała. Wtedy mikroorganizmy będą naszymi przyjaciółmi, a nie wrogami.
Ten newsletter, to moja historia o tym jak ja to robię od 30 lat.
.
Na kilka tysięcy razy, tylko 3 razy żałowałem, że to zrobiłem.
Nawyk zażywanie ruchu i wysiłku fizycznego, uważam za jeden z najważniejszych nawyków jaki wyrobiłem sobie w życiu. Świadomość sprawnego ciała, daje mi dobre samopoczucie, które daje przenosi się na wszystkie obszary – pozytywne emocje, radość, satysfakcję, pokonywanie spadku motywacji, poczucie sprawstwa w życiu, sprawniej funkcjonujący umysł.
Wielokrotnie miałem powstrzymujące myśli i odciągającą emocję przed kolejnym treningiem – rannym bieganiem, wejściem do chłodnej wody w basenie w zimowe dni, wyjściem na rower w niepewną pogodę. Pojawiała się myśl, żeby jednak zostać w domowym ciepełku, wyciągnąć się na kanapie i może coś smacznego przekąsić. Jednak na kilka tysięcy odbytych treningów (30 lat x 52 tygodnie x 3 treningi (średnio) daje ok. 4.500), pamiętam tylko 3 razy, kiedy żałowałem, że nie zostałem w domu. We wszystkich tych przypadkach, stwierdziłem, że mój, większy niż zwykle opór, wynikał z rozwijającej się właśnie choroby – grypy, infekcji. Te 3 razy nie są w stanie przyćmić tych pozostałych 4497 razy i przekonania, że warto było i jest pokonać słabość.
.
Sport zaczął się od pierwszego zakochania
Od zawsze regularnie uprawiam sport. Oj – coś tu przesadziłem. Chciałbym żeby było tak, że „od zawsze”. Pierwszym etapem była jednak podstawówka, gdzie byłem pulchnym grubasem. Przeżycia szkolonego grubasa, a w tym odmieniające, pierwsze młodzieńcze zakochanie opisuję w swojej nowej książce, w rozdziale „Uwaga to pierwsza miłość!”.
To właśnie ta pierwsza miłość, zmobilizowała mnie też, abym zmienił swój wygląd i wtedy zacząłem uprawiać sport. Nie było to zbyt trudne, bo mój starszy brat Krzysztof był sportowa gwiazdą szkoły i od wczesnych lat trenował lekkoatletykę w lubelskim klubie START. Dzięki niemu również ja podjąłem regularne treningi. Treningi to może za dużo powiedziane. Stałem się w grupie sportowej, sympatycznie traktowanym, młodszym „misiem”, którego zadaniem była praca nad sobą, bez oczekiwania rezultatów. W pełni tolerowano to, że ciągnąłem się z tyłu stawki i trzeba było dawać mi łatwiejsze zadania, abym mógł im sprostać.
.
Jak misio
został sportowcem?
Jednak z czasem, „misio” wyrabiał się coraz lepiej i wytrzymywał tempo. Poza lekkoatletyką, pasją grupy sportowej, była koszykówka. Trudno było, aby było inaczej, gdyż START Lublin, wchodził wtedy, na długie lata do krajowej, koszykarskiej czołówki. Tak też, ja „misio”, zostałem „zainfekowany” koszykarską pasją. W rezultacie, po 2 latach terminowania u lekkoatletów, zamieniłem sekcję lekkiej atletyki na sekcję koszykówki. Sekcja koszykówki w klubie START LUBLIN – to brzmiało dla mnie, wtedy naprawdę dumnie.
Efektem tych treningów, było to, do czego dążyłem – niezła sylwetka i dołączenie do grupy szkolonych sportowców. Przypadł mi w udziale zaszczyt reprezentowania szkoły w piłce nożnej, siatkówce i koszykówce. To już było coś! – Chociaż do legendarnych wyczynów i rekordów szkoły, posiadanych przez mojego brata nigdy nie dorosłem.
.
Lider turnieju
koszykówki
Bakcyl koszykówki została ze mną na dłużej. Przez całe liceum, byłem gwiazdą drużyny klasowej i ważnym członkiem reprezentacji szkoły w międzyszkolnych rozgrywkach. Jednak największym powodem do dumy, był dyplom dla „najlepszego zawodnika, wydziałowego turnieju koszykówki” uzyskany w czasie studiów na UMCS.
.
Kolejny rekord, z którego tym razem, dumny nie jestem
Niestety
później, pod koniec studiów, gdy zostałem mężem i ojcem na sport zabrakło
czasu.
Podobnie było w pierwszych latach pracy, gdy zaniedbałem
sport. Na efekty nie trzeba było długo czekać – padł mój życiowy rekord wagi –
ważyłem 100 kg. To rekord, z którego jednak dumny nie jestem.
Na szczęście dla mnie, miałem dużo
znajomych sportowców, no i brata, którego miłość do sportu nigdy nie wygasła.
Dzięki temu padła inicjatywa spotykania się na treningach sportowych, gdzie
głownie graliśmy w kosza, a potem jeszcze przechodziliśmy na godzinę do basenu.
.
Znajdź sobie formę ruchu, która będzie Ci sprawiać przyjemność!
Powyższa rada, dotarła do mnie już później. W okresie, gdy z powodu pracy i obowiązków rodzinnych, na sport trzeba było umieć, wygospodarować sobie czas i energię. Szukałem, zatem różnych form. Przez pewien czas testowałem nawet Tai Chi, ale tym, co mnie przyciągnęło na dłużej był tenis. Sprawiał mi przyjemność, chociaż wielkiego talentu w sobie nie odkryłem. Jak podsumował z przekąsem, jeden z moich instruktorów – „nie przejmuj się Andrzej, najtrudniejsze jest pierwsze 30 lat”. Niestety tenis, oprócz przyjemności ruchowej i atrakcyjnej otoczki (korty w lecie, wśród zieleni, to bardzo atrakcyjne miejsce na reset), tenis serwował mi coraz to jakieś kontuzje. Nabawiłam się słynnego „łokcia tenisisty”, nadwerężyłem Achillesa, naciągnąłem boleśnie dwugłowego, a również czworogłowego. Tego było dla mnie za dużo i za często.
.
Sport pamięta o numerze PESEL, sportowiec nie zawsze!
Odkryciem wieku dojrzałego (40+, 50+), było dostrzeżenie, że ambicja i adrenalina rywalizacji, nie bierze pod uwagę numeru PESEL. Walcząc o piłkę pod koszem, czy pod tenisową siatką, w wieku 40 lat, zachowywałem się tak jak bym miał 20. To znaczy, wydawało mi się, że tak ciągle mogę. To „wydawało mi się”, czasem kończyło się poważna kontuzją. Kiedyś, z sali, na której graliśmy w koszykówkę, wyniesiono mnie ze skręcona stopą, tak samo jak w czasach liceum. Tylko, że w liceum, gdy miałem lat 18, to nie było to samo, bolało mniej i goiło się krócej niż po 40-tce.
Refleksja była taka, że z wiekiem, lepiej jest zmniejszać wyzwania i nie rozniecać nadmiernie swojej wyobraźni! Ten wniosek dał mi przyzwolenie, żeby zmieniać formy i natężenia sportowych wyzwań, bez nadmiernego poczucia winy i dyskomfortu.
.
Czy jogging jest głupi czy zdrowy?
Takie pytanie zadała jedna z moich znajomych w dyskusji o sporcie. Odpowiedź brzmiała „i zdrowy i głupi” i z tą opinią na tamten moment w pełni się zgadzałem.
Czasem zdarzało mi się, zobaczyć przez okno, o 6 rano, jak mój brat wybiera się do lasu „pobiegać”. Nie mogłem się temu nadziwić, bo ja o tej porze najchętniej przekręcałem się na drugi bok i nikt, nie wypędziłby mnie do lasu. Dziwiłem się, do momentu aż spróbowałem. Przyczyna była prosta – nadmiar tłuszczu i stresu. Jedno i drugie warto by gdzieś zostawić – las okazał się świetnym miejscem do tego. Spróbowałem i tak mi zostało – na prawie 20 lat.
Bieganie jest głupie – bo proste, można wręcz powiedzieć, że prostackie. Nie wymaga specjalnych technik, ani sprzętów, ani sali ani umawiania się z partnerem czy drużyną. Po prostu bierzesz buty, spodenki, T-shirt, wyjeżdżasz do pobliskiego lasu (ode mnie 10 min. drogi) i biegniesz.
Bieganie jest
zdrowe bo:
– porcja ruchu
z rana, rozgrzewa i ustawia twój organizm na cały dzień (endorfiny robią swoje)
– bieganie
przestawia działanie całego twojego systemu – ciało, emocje, umysł.
– bieganie po
lesie, daje bliski kontakt z całym rocznym cyklem przyrody (dotykasz z bliska
wiosny, lata, jesieni, zimy), czujesz, że jesteś integralną częścią tego
świata
– kontakt z
przyrodą to również doznanie duchowe (słońce, drzewa, krzewy, ptaki, czasem
zwierzęta).
– po godzinie
poświęconej na poranny jogging (łącznie z przejazdem), wszystkie problemy były
mniejsze, pomysły świeższe, a wyzwania łatwiejsze.
– regularny,
umiarkowany w formie ruch, sprzyja regularności i wytrwałości w innych
wyzwaniach życia
– bieganie to
jeden z najtańszych sportów – jeżeli nie podkręcasz swoich wymagań, to buty,
dres i w drogę
– poranny ruch,
to najlepsza (i najtańsza) tabletka wzmacniająca, jaką udało mi się znaleźć w
moim życiu
.
Wygląda na to, że Pana mechanizm ruchu, wykazuje znaczny stopień zużycia
Tak mniej więcej wyglądał komunikat lekarza po badaniach, które zrobiłem dobiegając (znowu to bieganie) do sześćdziesiątki. Przyczyną były pojawiające się bóle promieniujące biodra. Po tej diagnozie – rada, aby odstawić bieganie i zamienić je na coś mniej eksploatującego moje stawy biodrowe. Widać swoje wybiegałem.
W rezultacie przeniosłem swoja aktywność na:
rower – cóż za
wspaniałe wycieczki, głownie latem – zasięg nawet do 30 km, co było nie do
pomyślenia w bieganiu
basen – dosyć
regularne 40 baseników (1 km), daje powera i ogólne poczucie „czystości” i świeżości
joga – to nowe
i piękne odkrycie wieku dojrzałego, o którym poniżej
.
Jak odmłodzić się o min. 5 lat w ciągu 2 godzin?
Chcesz w ciągu 2 godzin spowodować, że poczujesz się 5 lat (a
może 8) młodsza/młodszy – idź na jogę!
Jest powiedzenie, że jeżeli życie zamyka przed tobą jakieś drzwi (czasem z hukiem i boleśnie), to rozejrzyj się dookoła, ba na pewno, jakieś inne się właśnie otwierają. Odstawienie biegania, sprowokowało mnie do otworzenia drzwi sali z jogą. Tu legły w gruzach kolejne, moje dotychczasowa przekonania! Można nie spocić się bardzo, nie zajmować więcej niż kilka metrów kwadratowych przestrzeni, nie potrzebować wyrafinowanych sprzętów, nie mieć naprzeciwko rywala i jednocześnie, zmęczyć się, odstresować i poczuć tą lekkość w ciele i na duszy jak po intensywnym treningu.
Można – wystarczy przez 2 godziny, we właściwy sposób
powyginać i porozciągać swoje ciało.
Co mi robi ćwiczenie jogi:
Rozciąga
Uelastycznia
Odstresowuje
Daje swobodę i kontrolę swojego ciała na co dzień
Podnosi świadomość ciała i jego elementów
Odmładza
Chyba dosyć argumentów na to aby minimum raz na tydzień (lepiej by było 2 razy) poświęcić 2 godziny.
.
Prosty cel:
przepłynąć 80 basenów na 80-te urodziny
Banalna, często powtarzana prawda – pływanie, to jedna z najzdrowszych form ruchu. Zatem pływam i to nie zużywa moich stawów biodrowych. Dobre wymoczenie, warto zakończyć masarzem pod biczem wodnym, a czasem również sauną. Samopoczucie bajeczne (znowu 5 lat do tyłu).
Na 60-te urodziny przyszło mi do głowy takie wyzwanie – zamiast standardowych 40 basenów (po 25 m to daje 1 km), przepłynę, urodzinowe 60. Tak zrobiłem! Jednak pomysł spodobał mi się, więc go kontynuuję. W tym roku mają być 63 baseny (de facto 64 bo przecie pływa się w „te i nazad”. Forma jest, ale problemem jest COVID i zamknięte baseny. Zobaczymy zatem – może zamienię na 63 km na rowerze, ale nie odpuszczę?
W tym pływackim wyzwaniu, najbardziej ekscytuje mnie perspektywa urodzinowych rekordów na 70-tke i potem 80-tkę! Czemu nie dalej? – ależ proszę, później też chętnie. Co jednak będzie dalej, to zobaczymy jak już dopłynę do 80-tki.
Potrzeba ruchu przekształciła się w stały nawyk, który działa jak uzależniająca tabletka – NAJSKUTECZNIEJSZA TABLETKA, JAKA UDAŁO MI SIĘ W ŻYCIU ODKRYĆ. Teraz to swoje doświadczenie i pożyteczny nawyk, staram się przekazać swoim szybko rosnącym wnukom.
.
Nacieszyć się radością jaką daje ruch
A ty – jakiej tabletki ruchu zażywasz i jak często?
Mam silne przekonanie i osobiste doświadczenie, że nie jest możliwe abyśmy schowali się przed światem, którego większościową, naturalna składową są mikroorganizmy – bakterie, grzyby, wirusy, pasożyty. Chowanie się, to próba zmniejszenia/uniknięcia skutków. Wzmacnianie swojego ciała, psychiki, umysłu i energii duchowej przez ruch i kontakt z przyrodą – to jest lekarstwo, które likwiduje przyczynę i daje trwałe efekty.
Ja ciągle pamiętam, że: “Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu.”
Chętnie Cię spotkam 🙂 – na rowerze, długim spacerze, basenie, sali jogi, aby razem nacieszyć się radością jaką daje ruch.
Zapewne dasz sobie radę – to poziom 5-tej klasy podstawówki? Warto spróbować nawet w kontekście szkoły, którą wielu z nas ma własnie, nieoczekiwanie we własnym domu 🙂
Zadanie – w skrócie Zad. (powstrzymaj skojarzenia ;))
Na zdjęciu dołączonym do tego newslettera, widzisz Andrzeja, z wnukami, na rowerach. Średnia wieku całej piątki to 17 lat. Wnuki razem, mają 23 lata. Ile lat ma Andrzej?
Matematyka, a poczucie własnej wartości
To zadanie przyszło mi do głowy, po uroczej wycieczce
rowerowej kilka dni temu.
Moje wnuki, począwszy od tych 4-latków, już jeżdżą na rowerach
i są w stanie przejechać ponad 5 km (taka była trasa pierwszej wspólnej
wycieczki)!
Rozwiązanie zadania – w skrócie Odp.
Odp. ….
To tyle, mam właśnie lat? Czy to dobry wiek? Co, jest w nim dobrego?
Poczucie własnej wartości – jako jednym z głównych filarów, ma
właśnie samoakceptację. Akceptuję siebie taką (takiego) jaka jestem.
Wysoka/niska, czarna/ruda, szybka/wolna, chuda/gruba, samotna/z rodziną,
MŁODA/TYLE LAT ILE MAM…
Każdy wiek jest piękny❗
🕒 Cudowna, dorastająca
18-tka 🆚 jaki byłem jeszcze wtedy głupi 🙁
🕒 Wojownicza 30-tka 🆚
pogoń za sukcesem, brak czasu na zdrowie, rodzinę – na życie. I brak
świadomości, co jest naprawdę ważne?
🕒 Silna i zapracowana
40-stka 🆚 jej stresujące przewartościowania i mocne
refleksje co do wyboru dalszej drogi. Co powinienem zmienić?
🕒 świadoma 60-tka 🆚
jest trochę wolniej, poczucie uciekającego czasu. Konsternacja – dlaczego
większość moich przyjaciół (rówieśników), unika tematu: “ile mamy
lat?”. O urodzinach nie wspominam 🙁
🕒 Przede mną dojrzałe
70-80, z refleksją „ile to w życiu było pogoni, za mało ważnymi rzeczami 🆚
człowiek jest niewątpliwie mniej trendy i sporty (chociaż, to kwestia
systematycznej pracy). No i trochę stresu, jak to będzie z przepłynięciem tych
postanowionych 70-ciu basenów na 70-te urodziny? (to takie, coroczne,
urodzinowe wyzwanie).
Samoakceptacja – filar “samo-satysfakcji”
A jak u Ciebie?
Na ile akceptujesz siebie, w tym swój obecny wiek?
W jakim stopniu jesteś pogodzona(y) z tym, kim i jaka/jaki
jesteś?
Na ile doceniasz to co osiągnęłaś/osiągnąłeś do tej pory,
stawiasz sobie dalsze, realistyczne wyzwania i cieszysz się tym, co jest?
Jeśli brak Ci akceptacji Siebie – to jeden z filarów
poczucia Twojej wartości, chwieje się, lub leży w gruzach.
Poczucie własnej wartości
Takie poczucie, budujemy przez całe życie. Przez całe życie,
czy chcemy czy nie, nadajemy mu wartość!
Jak to robić świadomie? Jak
systematycznie budować (lub umacniać) poczucie własnej wartości i
zdrowej pewności siebie?
O moich refleksjach i doświadczeniach na ten temat będzie
webinar 19 maja
Nie pytam Cię ile masz lat, ale będę wdzięczny, jak
napiszesz w komentarzu do tego newslettera: jaką widzisz, szczególną
wartość swojego, obecnego wieku?
Zapraszam Cie na webinar:
Kiedy: Wtorek, 19 maja, godz. 18:00 Zapisy: wejdź tutaj➡️ https://andrzej.cieplak.com/webinar/ Temat: „Jak zwiększyć pewność siebie i mieć wysokie poczucie własnej wartości?” cz.2 Ilość miejsc: ograniczona, dlatego decyduje kolejność zapisów i wejść do pokoju webinarowego!
Jeżeli chciałabyś/chciałbyś obejrzeć poprzedni webinar z 29 kwietnia 2020, to znajdziesz go tutaj: https://youtu.be/4YKJ_xzVplY
Przeczytaj
ponownie opisy sytuacji podane na początku tekstu po zdaniu „A jak reagujesz w sytuacjach, gdy”
Teraz zastanów się, które z tych
sytuacji zdarzają się Tobie?
Sformułuj, w jaki sposób możesz
asertywnie zareagować na taką sytuację, gdy się znowu wydarzy. Zrób to jak
tylko przyjdzie okazja! Nie odpuszczaj!!!
2. Znaj i korzystaj ze swoich praw, które nie naruszają praw innych ludzi
Spójrz na listę zatytułowaną; „Prawa do robienia wszystkiego, co
nie narusza praw innych ludzi (wg Shan
Rees & Roderick S. Graham)”
Do każdego z
praw przyznaj sobie od 1 do 10 punktów, za to jak je realizujesz (1 znaczy w
ogóle NIE, 10 znaczy w pełni TAK).
Na koniec
podlicz punkty i sprawdź, na ile dobrze realizujesz prawa asertywnego
człowieka?
Jeżeli masz: od 0- do 60 pkt. => słabo, tak nie zbudujesz filara asertywności
61-85 => średnio, potrzebujesz wzmocnić zachowania asertywne
86 -109 => jest dobrze, nie odpuszczaj
110 – 130 => świetnie – jesteś asertywna(y) i stale to wzmacniasz
3. Dawanie uznania innym – zacznij od siebie.
Wprowadź
krótką pochwałę dla siebie samej/samego, gdy zrobisz coś dobrze. Powiedz sobie
„jestem OK – potrafię zrobić …”, „robię to dobrze bo znam się na tym”,
„gratuluję – to co zrobiłem, to naprawdę dobra robota”, „zasłużyłem na uznanie
za moje zaangażowanie i wysiłek przy tym projekcie” … etc.
Bez
umiejętności (a najlepiej nawyku)
chwalenia samej/samego siebie, trudno jest umieć chwalić innych. Bo po co? Przecież to co robią
to ich obowiązek!
4. Asertywnie reaguj na krytykę
Przypomnij sobie niedawną sytuację, w której ktoś cię
skrytykował (słusznie czy też nie).
Sformułuj swoją asertywną odpowiedź w takiej sytuacji.
5. Asertywnie przyjmuj pochwały – również niezasłużone
To samo co wyżej, tylko skoncentruj się na otrzymanej
pochwale, wyrazach uznania.
zasłużonych
nie zasłużonych
Jak asertywnie powinnaś / powinieneś
zareagować w takiej sytuacji.
Asertywność oznacza gotowość do stawania w swojej obronie,
otwartego bycia tym, kim jestem, tratowania siebie z szacunkiem
we wszystkich relacjach z ludźmi.
Nathaniel Branden
Wyglądać licho i durnowato, aby nie peszyć przełożonego
„Podwładny powinien przed obliczem przełożonego, mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszyć przełożonego” – zarządzenie cara Rosji Piotra I z roku 1708.
Czy
Ty przed obliczem szefa, starasz się nie peszyć go swoim pojmowaniem rzeczy?
Czy przyjmujesz postawę bardziej lichą i durnowatą?
A jak reagujesz w sytuacjach, gdy:
Ktoś wciska się przed Ciebie w kolejce (na poczcie, w sklepie, na stacji benzynowej)?
Pomimo obowiązującego przepisu jazdy na suwak, kierowcy nie ustępują Ci drogi?
Znajomy, używa twojego wizerunku lub pomysłu w mediach społecznościowych bez Twojej zgody?
Ktoś podaje ci cenę, która wydaje Ci się za wysoka – oczekiwałeś znacznie niższej?
Twój partner, krytykuje Cię w oparciu o domysły, które są niezgodne z faktami?
Twoje dorosłe dziecko, nie dotrzymuje słowa i udaje, jakby nic się nie stało. Ani wyjaśnienia, ani słowa „przepraszam” ?
Co wtedy robisz? Odpuszczasz, żeby nie wywoływać konfliktu? A
może, upominasz się spokojnie o swoje prawa, należny szacunek, wyjaśnienie sytuacji
i zmianę postępowania?
Jeżeli się nie upominasz, to wymierzasz sobie policzek i robisz rysę na Twoim poczuciu wartości i zaufaniu do siebie.
Trudno odwrócić uwagę od pryszcza na nosie?
Przypominam (patrz poprzedni artykuł), że konstrukcja Twojego POCZUCIA WARTOŚCI czyli dobrej SAMOOCENY, wspiera się na 6-ciu filarach:
Świadome życie
Samoakceptacja
Odpowiedzialność za siebie
Asertywność
Życie celowe
Prawość
Asertywność to filar, który jest jak twój nos – decyduje o wizerunku. Jeżeli będzie brudny, siny, albo pryszczaty, to żadne prężenie muskulatury nie odwróci uwagi. Ty też będziesz czuć, że coś ciągle jest nie tak!
Nie łokcie i kolana, ale głowa i serce?
Przez asertywność rozumiemy postawę,
którą cechuje zasady:
Znam swoje prawa i otwarcie je wyrażam oraz
upominam się o ich respektowanie.
Znam i szanuję prawa, emocje, przekonania
innych oraz respektuję je dopóki nie pozbawiają mnie one moich praw.
Postawa asertywności, najbardziej podlega
weryfikacji w takich sytuacjach jak:
Wyrażanie własnego zdania i opinii (również odmiennych)
Otwarte wyrażanie swoich uczuć
Odmawianie lub akceptowanie otrzymywanych propozycji
Wyrażanie próśb, pytań lub składanie ofert
Dawanie informacji zwrotnej, zarówno chwalącej jak i krytycznej
Przyjmowanie informacji zwrotnej – pochwał, opinii, krytyki
Obrona swoich praw w kontaktach osobistych i sytuacjach społecznych
Podejmowanie wyzwań i gotowość do konfrontacji w realizacji swoich celów i obronie wartości
Wbrew temu, co sądzą niektórzy, asertywność to jest nie twarde upominanie się i walka łokciami o swoje. To świadomość i szacunek do praw, jakie mają obie strony w relacji z nami (w tym emocji, uczuć, głębokich potrzeb).
Czy można być asertywnym i zranić inną osobę?
Czego mamy być
świadomi i czego mamy bronić, wyjaśnia Herbert Fensterheim w pięciu prawach
człowieka:
Masz prawo do robienia czegoś
dopóty, dopóty nie rani to kogoś innego;
Masz prawo do zachowania swojej
godności poprzez asertywne zachowanie – nawet jeśli rani to kogoś innego –
dopóty, dopóki Twoje intencje nie są agresywne lecz asertywne;
Masz prawo do przedstawiania innym
swoich próśb dopóty, dopóki uznajesz, że druga osoba ma prawo odmówić;
Istnieją takie sytuacje między
ludźmi, w których prawa nie są oczywiste. Zawsze jednak masz prawo do
przedyskutowania tej sprawy z drugą osobą i wyjaśnienia jej;
Masz prawo do korzystania ze
swoich praw.
Te 5 praw, dotyka również sytuacji, kiedy potrzeby i prawa dwóch stron są sprzeczne. W takiej sytuacji „Masz prawo do zachowania swojej godności”, „nawet jeśli rani to kogoś innego”. Twoje prawo ograniczone jest Twoimi intencjami!!!
Jeżeli intencją jest obrona swoich praw, a nie ranienie drugiej osoby – masz prawo tak się zachować. TYLKO TY i Twoje sumienie, są sędziami Twojego zachowania. Pamiętaj też, że druga strona też może tak zrobić, Może zranić w obronie swoich praw – wtedy zrozum i wybacz. Jeśli nie jesteś pewna/pewien intencji – zapytaj. Masz przecież prawo zapytać.
Operacja często wiąże się z bólem. Im szybciej i bardziej profesjonalnie się odbywa, tym bólu mniej.
Jeżeli np. jesteś pracodawcą, to znasz takie bolesne sytuacje.
Być może zwalniałeś, lub będziesz musiał zwolnić pracownika, który jest jedynym
żywicielem sporej rodziny, ale nie jest w stanie dalej wykonywać efektywnie
swojej funkcji. Może nie radzi sobie z nowymi technologiami na tym stanowisku,
może nie spełnia nowych, restrykcyjnych przepisów, a może firma jest w
kryzysie, musi zredukować koszty zatrudnienia i właśnie to stanowisko.
Znam ten ból, bo zwalniałem świetnych, wartościowych ludzi. Im szybciej i bardziej otwarcie była podejmowana decyzja, tym szybciej obie strony zaleczały rany i znajdowały swoje miejsce w zmienionej rzeczywistości. Z wieloma z nich, po latach, spotykam się i przyjaźnię.
Dokonuję wyborów, dysponuję, upominam się, przedstawiam, wyrażam i nie muszę uzasadniać!
Czy ty też tak masz? Czy jesteś
asertywna(y)? Sprawdź jak realizujesz prawa człowieka wiążące się z
asertywnością. Prawa do robienia
wszystkiego, co nie narusza praw innych ludzi
(wg Shan Rees & Roderick S. Graham):
Dokonuję samodzielnych wyborów.
Dokonuję zmian, tam gdzie uważam
to za słuszne
Dysponuję swoim ciałem, czasem i
własnością według swojego uznania
Przedstawiam otwarcie swoje opinie
i przekonania
Wyrażam swoje życzenia
Posiadam i wyrażam swoje potrzeby,
pragnienia i marzenia
Upominam się o przysługujące mi
informacje
Egzekwuję swoje prawo do dóbr i
usług, za które się zapłaciłam(em)
Bronię swojej niezależności, prawa
do nieingerencji i poszanowania ze strony innych
Wyrażam odmowę i sprzeciw, tam
gdzie uważam za słuszne
Sam oceniam siebie i własne
postępowanie oraz ponoszę konsekwencje swoich własnych działań.
Czasem jestem po prostu sobą i nie
muszę podejmować działań na rzecz innych ludzi
Potrafię korzystać z tego
wszystkiego bez konieczności podawania uzasadnień
Przejrzyj uważnie powyższe prawa asertywnego człowieka. Zastanów się, na ile korzystasz z każdego z nich. Kiedy nie korzystasz i co cię powstrzymuje?
Matematyczna formuła na asertywność!
(Inspirowana formułą Beckharda)
Często
przyznaję się asertywnie, że moje uniwersyteckie wykształcenie to matematyk. Z
tego powodu lubię zwarte formuły, opisujące jakieś zasady.
Aby sprawdzić,
czy występuje u Ciebie (kogoś) asertywność proponuję zastosować formułę:
M x O x S > K
Symbole oznaczają:
M – mądrość (znajomość
i rozumienie praw swoich i innych, oraz świadomość swoich wartości)
O – odwaga (do
wyrażania opinii, podejmowania działania, obrony wartości)
S – szacunek (do
innych, ale też do siebie)
K – konformizm
(niechęć do zmiany, zachowawczość, brak odwagi do upominania się o swoje)
Aby być asertywna(y), nasza Mądrość,
Odwga i Szacunek muszą być łącznie większe, niż wrodzony Konformizm, ciążenie do bierności, zachowawczości,
nieuporządkowania (w naturze to prawo entropii). Znak mnożenia „x”, przypomina, że jeżeli którykolwiek z tych czynników będzie
równy „0”, to zdeterminuje resztę i ich wynikowa wartość
też będzie „0”. Wtedy, Konformizm
będzie górą!
W związku z tym, popatrz jak Ty działasz? Czy M i O i S przeważają nad K ? Czy Twoje zasoby przeciwstawiają się Konformizmowi?
Osoba, która wzbudza mój głęboki szacunek i zaufanie to …
Asertywność jest spoiwem Twojej osobowości i poczucia własnej
wartości. Jeżeli to spoiwo działa, to wysyłasz do świata stały sygnał, że znasz
swoje wartości, przestrzegasz ich i aktywnie bronisz. Pokazujesz, że Twoje
myśli, słowa i czyny są spójne i mają trwały fundament. Budujesz autorytet i
budzisz szacunek w oczach innych ludzi ale przede wszystkim w swoich oczach.
Dostrzegasz, że jesteś wartościowa(y), masz znaczenie i jesteś godna(y) zaufania.
Wzbudzasz Swój własny szacunek i zaufanie do siebie, a inni
ludzie dostrzegają i biorą to. Osobą, która budzi Twój szacunek i zaufanie
jesteś TY.
Co się dzieje, gdy to się nie dzieje i czego jest wtedy brak?
Nie wątpię, że sam wywnioskujesz to z powyższego opisu!
Jak wzmacniać swój mięsień asertywności i uniknąć zakwasów umysłu?
Wzmacnianie swojej asertywności jest jak efektywny trening
sportowy – rób to świadomie, celowo, mądrze i systematycznie.
Zastanów się co chcesz osiągnąć i w jakim czasie?
Przyjrzyj się w jakim miejscy jesteś teraz i co
powinnaś/powinieneś zmienić w pierwszym rzędzie. Co stanowi barierę lub blokadę?
Oszacuj swoje siły i środki i to czy poradzisz sobie sama/sam.
Jeśli nie, to znajdź wsparcie – przyjaciela, mentora, trenera.
Zrób plan i rozpocznij systematyczne treningi w codziennym
życiu.
Nagrodą będzie wzrost autorytetu i szacunku w oczach innych
ludzi oraz w swoich oczach. Wzrost poczucie własnej wartości i sprawczości.
Ja, w moim życiu zdecydowałem i doświadczyłem, że warto. W Twoim życiu, Ty decydujesz, czy warto i co z tym zrobisz?
Trzymam kciuki.
Andrzej Cieplak
mentor, trener, coach ACC ICF,
* Nathaniel Branden, „6 filarów poczucia własnej wartości”, Wydawnictwo JK, Łódź 2019
Wiedza bez zastosowania jest bez wartości!!!
Ćwiczenia na wzmacnianie mięśnia asertywności znajdziesz tutaj: